Procesor: Intel Core i7 3770S 3.1GHz
RAM: 8GB DDR3
GPU: NVidia GeForce GTX 750Ti
OS: Windows 8.1 x64
Całość działała bez większych zadławień w rozdzielczości 1080p, z rzadka spadając przy wyłączonym AA poniżej 60 fps. Po włączeniu najbardziej zaawansowanego wygładzania krawędzi płynność animacji spadła, jednak utrzymywała się w okolicach 40 klatek.
Oparta na prozie Dymitrija Głuchowskiego gra Metro 2033 spotkała się ze stosunkowo ciepłym przyjęciem, nawet pomimo sporej liczby błędów natury technicznej. Postapokaliptyczna Moskwa wraz z siecią tuneli tytułowego metra stała się doskonałym tłem dla interesującej opowieści o życiu ocalałych i ich walce o przetrwanie.
Wydane trzy lata później Metro: Last Light wniosło do serii kilka istotnych usprawnień, zarówno w kwestii oprawy, jak i mechaniki rozgrywki i to właśnie ta odsłona stała się materiałem wyjściowym dla odświeżonego, zbiorczego wydania zatytułowanego Metro: Redux.
Przyznam bez bicia, że nie jestem fanem różnej maści remake’ów, szczególnie wydawanych raptem kilka lat po premierze oryginału. A takim właśnie jest produkcja ukraińskiego studia 4A Games. Po części mogę zrozumieć premierę Metro: Redux na current-genowych konsolach, ponieważ ich posiadacze mogli nie mieć wcześniej możliwości obcowania z tą jakże udaną adaptacją prozy Głuchowskiego. Przypomnę tylko, że Metro 2033 ukazało się wyłącznie na PC i X360, natomiast w przypadku Last Light do platform docelowych dopisano jeszcze PS3.
Cóż jednak mają powiedzieć posiadacze PC? Przecież bez problemów mogą odpalić oba te tytuły na swoich komputerach i co ważne, wyglądają one dobrze nawet dziś. Zwłaszcza druga część, która ukazała się raptem rok temu. Nie wspomnę już o ekonomicznym aspekcie, który dla wielu graczy jest czynnikiem podstawowym przy planowaniu zakupów. Wszak jesień obfituje w całą masę wyczekiwanych premier.
To tyle w temacie osobistych wynaturzeń, ponieważ Metro: Redux soczystym liściem w twarz uświadomił mi, jak bardzo się mylę. Pomimo wszystkich, wydawało by się że racjonalnych przesłanek, produkcja 4A Games okazała się jedną z lepszych tegorocznych propozycji. Nie będę już rozwodził się nad recenzowaniem obu tytułów wchodzących w skład pakietu, bo każdy zainteresowany już zapewne zdążył zapoznać się z niejedną recenzją, choćby tą, popełnioną przez Adama. Skoncentruję się na różnicach pomiędzy edycją Redux, a poprzednimi odsłonami.
Największych usprawnień doczekała się pierwsza odsłona cyklu, czyli Metro 2033. Najważniejszym elementem odświeżenia jest bez wątpienia wymiana technologii napędzającej grę. Autorski silnik 4A Engine został poddany gruntownej przebudowie, zyskując zarówno na jakości oprawy, jak i optymalizacji kodu. Czasy, w których gra potrafiła zakrztusić nawet całkiem potężny sprzęt odeszły w niepamięć. No chyba że zdecydujecie się uruchomić Metro: Redux na komputerze nie kwalifikującym się nawet do wymagań minimalnych, co może być trudne, aczkolwiek nie niewykonalne.
Twórcy zaimportowali do pierwszej odsłony wiele elementów, które debiutowały dopiero w kontynuacji. Przemodelowano menu główne i interfejs, a sporemu ulepszeniu poddano sterowanie i SI wrogów, którzy rzadziej zacinają się w wąskich tunelach moskiewskiego metra. Sama gra zdaje się być bardziej przystępna zwłaszcza dla graczy mojego pokroju, którzy ostatnie lata spędzili z konsolowym padem zamiast duetu mysz+klawiatura. Pomijam już fakt, że kontroler od X360 służy mi również podczas sesji z PC, a steamowa funkcja Big Screen w połączeniu z dużym telewizorem jest całkiem niezłym substytutem konsoli.
Wróćmy jednak do zmian, bo sporo jeszcze pozostało do wyliczenia. Doceniam pracowitość ukraińskich programistów, którzy nie ograniczyli się jedynie do podbicia rozdzielczości tekstur i wyeliminowania denerwujących bugów. Zaskakuje fakt, że całkowicie przemodelowano scenki przerywnikowe. Zamiast znanej z pierwowzoru filmowej konwencji mamy do czynienia ze znacznie efektowniejszym ujęciem widzianym z oczu głównego bohatera. Rozwiązanie to nie powoduje oderwania od właściwej rozgrywki i często zdarzały mi się instynktowne próby przejęcia kontroli nad bohaterem. Nieudane.
Sporemu tuningowi poddano również oprawę graficzną. Pomijam kwestię rozdzielczości, bo ten temat w przypadku PC uzależniony był od mocy przerobowych. Skoncentruję się raczej na detalach, których doszło naprawdę sporo. Przede wszystkim wymieniono sporo modeli postaci NPC, które teraz wyglądają zdecydowanie bardziej naturalnie. Zwiększono rozdzielczość wielu tekstur i dodano sporo obiektów, które nadały lokacjom więcej szczegółów. Twórcy zaimplementowali również oświetlenie w czasie rzeczywistym, mające niebagatelny wpływ na kapitalną grę cieni na obdrapanych z tynku murach. Lepiej wyglądający dym i efekty cząsteczkowe dopełniają tylko formalności. Autorski silnik pokazuje swój pazur dopiero na powierzchni miasta, które w końcu jawi się jako wielka, zniszczona metropolia, a nie ograniczona do granic przyzwoitości teatralna scena. Co prawda wciąż mamy do czynienia z korytarzową budową poziomów, jednak nie przeszkadza to już tak mocno, jak w oryginale z 2010 roku. Dynamiczne efekty astronomiczne i zmiana pór dnia także pojawiły się w odrestaurowanej wersji.
Ciekawostką jest również fakt, że dźwiękowcy z 4A Games ponownie nagrali dialogi Artema, czyli głównego bohatera, a wykorzystali do tego aktora, który podkładał głos w drugiej części gry. Czy wypadł lepiej? Tu zdania są podzielone.
W Metro: Last Light takiej listy usprawnień próżno szukać. Tu jednak mamy do czynienia z tytułem zdecydowanie świeższym i prezentującym się zacnie nawet dziś. W tym przypadku skoncentrowano się bardziej na wyeliminowaniu trapiących oryginał błędów (choć nie wszystkich). Istotne różnice w oprawie dostrzec można jedynie w porównaniu wersji z konsol X360/PS3 z ich następcami. Pecetowcy takich różnic nie dostrzegą, niemniej parę graficznych smaczków dodano, w czym duża zasługa nowszego silnika graficznego.
Podsumowując, praca włożona przez programistów warta jest docenienia. Zwłaszcza pośród graczy, którym oryginalna odsłona Metro 2033 jakimś cudem umknęła z radaru. Gra ta po solidnym liftingu zyskała sporo nie tylko w kwestii oprawy, ale również w przyjemności czerpanej z rozgrywki. Docenić należy również fakt, że w pakiecie Metro: Redux otrzymamy również wszystkie wydane wcześniej rozszerzenia, nowe poziomy trudności i tryb Stalker, który eliminuje z ekranu interfejs, ogranicza dostęp do zasobów i znacznie zwiększa moc napotkanych wrogów.
Wobec powyższego, odświeżona wersja Metro jest jak najbardziej warta zakupu, nawet dla graczy emocjonalnie związanych z PC, mających już doświadczenie z tym uniwersum. Posiadacze current-genów nie mają się natomiast nad czym zastanawiać, bo tak dobrych FPS’ów nie wychodzi znowu tak dużo.