Zdradnica Śmiercionośna (ang. Death Adder łac. Acanthophis antarcticus) – gatunek węża z rodziny zdradnicowatych, jeden z najgroźniejszych węży jadowitych. Zamieszkuje duże obszary Australii, Nowej Gwinei i Moluków. Osiąga do 1 m długości. Barwa ciała szara i plamista, ogon krótki, łuski na grzbiecie mocno wręgowane, szorstkie i wydłużone. Źrenice oczu ustawione pionowo, głowa płaska. Tryb życia nocny i naziemny. Jego pożywienie stanowią małe ssaki, ptaki i gady. Ukąszenia ludzi zdarzają się stosunkowo często w porównaniu z innymi wężami jadowitymi i stąd jego nazwa. Przypadki ukąszeń, bez podania surowicy, w około 50% kończą się śmiercią.
Razer Deathadder (łac. Razerus Deathadderus) – mysz komputerowa firmy Razer stworzona specjalnie dla graczy. Występuje w dużych skupiskach w sklepach komputerowych, natomiast wiele osobników znalazło nowy dom na biurkach graczy całego świata.
Jak można się domyślać, myszy gamingowe od Razera przyjmują nazwy pochodzące od najgorszych gadów, jakie można spotkać na świecie. Zastanawiam się skąd taki wybór. Zresztą to teraz mało istotne. Ważne jest to, jak Deathadder sprawdza się w akcji.
Mysz zapakowana jest jak większość produktów Razera. Ładne i estetyczne czarno-zielone pudełko z obrazkiem sprzętu i logiem firmy. W środku mysz, a także zamknięta w gustownej tekturowej kopercie dokumentacja.
Razer Deathadder jest oczywiście czarny, z mlecznobiałą rolką. Mysz jest dość smukła w sowjej tylnej części, natomiast przód, tam gdzie są przyciski nieco się poszerza, sprawiając wrażenie, jakby końce przycisków nieco opadały w dół i jednocześnie rozchylały się na boki. Ma to zapewne zwiększyć wygodę użytkowania. Muszę powiedzieć, że w pewien sposób spełnia to wyznaczoną rolę, jednak nie można zadowolić każdego. Osoby o sporych dłoniach – w tym niestety ja – mogą odebrać tę mysz, jako zbyt małą i „delikatną”.
Deathadder wykonano z dwóch rodzajów materiałów. Mamy „tradycyjny” plastik po bokach i matowy, chropowaty, trochę podobny w dotyku do gumy plastik na górze myszy. Dzięki temu palce nie ślizgają się po przyciskach w trakcie gry.
Na lewym boku myszy, jest wgłębienie, w którym spoczywają ułożone poziomo dwa dodatkowe przyciski. Niestety w tym miejscu mam przykrą wiadomość dla osób leworęcznych. Deathadder nie jest myszą symetryczną. Jej profil jest wyraźnie dostosowany do osób trzymających gryzonie w prawej dłoni. Trochę mnie to zdziwiło, gdyż nie ma w niej nic na tyle specjalnego, co w jakikolwiek sposób wymuszało by, czy usprawiedliwiało taką decyzję projektową. Musicie szukać w sklepach Razer Deathadder Left Hand Edition, czyli myszy stworzonej specjalnie dla osób leworęcznych.
Na brzuchu żmii, znajdziemy czujnik, trzy teflonowe ślizgacze i przełącznik służący do zmiany trybu pracy.
Czas przejść przez ten najbardziej suchy fragment, czyli dane techniczne.
Na pierwszy ogień pójdzie sensor. W Deathadderze nie mamy tradycyjnego czujnika optycznego, ani laserowego. Zamontowano tam 3,5G Infrared Sensor (poprzedni model Deathaddera miał 3G), czyli czujnik optyczny trzeciej generacji, emitujący promieniowanie podczerwone. Producent obiecuje czułość 3500 DPI (w poprzednim modelu 1800 DPI). Jeśli chodzi o częstotliwość przesyłu danych z myszy do komputera, to podano 1000 Hz.
Nieodłączną częścią każdej myszy gamingowej, są porządne sterowniki. Deathadder ma taki zestawik, w którym oprócz sterowników samych w sobie znajdziemy też Razer Panel. Jak można się domyślać, jest to „centrum dowodzenia” myszą, w którym można zdefiniować wiele ustawień. Można więc dowolnie zaprogramować każdy z pięciu przycisków myszy, przypisując im nie tylko akcje, czy przyciski z klawiatury, ale nawet całe makra. Można też zmienić czułość myszy – ogólnie, lub osobno dla osi X i Y – oraz częstotliwość przesyłu danych. Deathadder daje możliwość zaprogramowania pięciu różnych trybów pracy, które przełączamy przyciskiem umieszczonym na spodzie myszy. Mamy też możliwość zmiany czułości myszy „w locie”, co jest nieodzowną opcją w każdym gamingowym gryzoniu. Wystarczy zaprogramować tę funkcję pod jeden z klawiszy, a potem wcisnąć go w trakcie gry. Na ekranie pojawi się pasek czułości, a gracz trzymając przycisk, musi już tylko pokręcić rolką, aby ustawić żądaną czułość.
Jako, że miałem do czynienia z myszą dla graczy, postanowiłem przetestować ją w naturalnym środowisku, czyli w grach.
Na początek wygrzebałem z moich zasobów dwa FPS’y. Stalker: Czyste Niebo i FEAR 2. W obu tych produkcjach mysz sprawowała się wyśmienicie. Nie mogłem narzekać ani na czas reakcji, ani na dokładność celowania. Wszystko grało nieprzyzwoicie dobrze.
Kolejnym tytułem, na którym postanowiłem się wyżyć, było League of Legends, darmowa gra z gatunku MOBA. Podstawą są tu szybkie i krótkie ruchy myszą, a także pojedyncze kliknięcia w określonych punktach. Deathadder zdał ten test bez zarzutu, a dodatkowe punkty zyskał, za możliwość przypisania wywołania kluczowych umiejętności pod boczne przyciski.
Czekacie na wrażenia ze Starcrafta II? Niestety się nie doczekacie, gdyż akurat tej produkcji Blizzarda nie posiadam. Sprawdziłem jednak myszkę w innej grze tego producenta, czyli w World of Warcraft. Tu muszę przyznać było średnio. Widać, że nie jest to mysz do tego typu rozgrywki. Z jednej strony było wygodnie i gładko, a z drugiej strony brakowało czegoś, na przykład kilku dodatkowych przycisków.
Na koniec testów przypomniałem sobie o różnych podłożach na jakich przychodzi nieraz grać. Deathadder został zatem przegoniony po różnych podkładkach, kołdrze, białym blacie biurka, stole i marmurowym blacie ławy. Niemal wszędzie spisywał się wyśmienicie – pomijając oczywistą niewygodę pewnych rozwiązań. Poddał się na moim biurku – to jakaś klątwa większości testowanych przeze mnie gryzoni. Białe biurko sprawia, że kursor zaczyna szaleć w sposób co najmniej dziwny.
Cóż mogę napisać na koniec tego artykułu. Razer Deathadder nie należy do najmłodszych gryzoni na rynku – to mysz z 2007 roku – a jednak jego odświeżona wersja nadal może spokojnie konkurować z nowymi konstrukcjami innych producentów. Świetnie nadaje się dla miłośników strzelanin i RTS’ów (mogę to powiedzieć po kilku sesjach w League of Legends, które ma nieco podobna specyfikę), jednak wielbiciele MMO mogą spokojnie rozejrzeć się za czymś innym. Może też Razera, który wypuścił niedawno mysz dedykowaną grom MMORPG.
Dziękujemy firmie Razer za udostępnienie myszy do testów.
Ocena ogólna: 7/10
Plusy:
+ wykonanie
+ możliwość zmiany czułości w locie
+ dość wygodna
Minusy:
– tylko dla praworęcznych
– może być niewygodna dla osób o dużych dłoniach