feat-Vermintide-recka

Warhammer: End Times – Vermintide – recenzja gry


Procesor: Intel Core i7-920@2,66 GHz
Pamięć: 12 GB RAM DDR3@1066MHz
Karta graficzna: Asus GTX660Ti DC-2 2GB
System: Windows 7 x64 Home
Klawiatura: Logitech K520 wireless
Myszka: Logitech M310 wireless
Słuchawki: Logitech H600 wireless


Praktycznie żadnych przycięć. Wszystko działało płynnie poza jednorazową sytuacją gdy ilość fps bardzo zmalała, lecz pomogło zrestartowanie gry. Lokacje ładowały się szybko i zachwycały wyglądem. Gra jest bardzo dobrze zoptymalizowana.




Nadszedł dzień, na który czekało z pewnością wielu fanów Warhammera. Nadeszły Czasy Ostateczne. Pośród mgieł i cieni Ubersreiku czają się Skaveni, olbrzymi szczuroludzie. A Wy, drodzy Gracze musicie ich powstrzymać.

Pod koniec października szwedzkie studio Fatshark wypuściło grę, na którą zapewne czekały rzesze fanów zarówno uniwersum Warhammer, jak i produkcji z serii Left 4 Dead. Warhammer: End Times – Vermintide jest bowiem właśnie podobne do wspomnianej gry. Cztery współdziałające postaci, w które wcielają się grający w co-opie gracze, muszą przebijać się przez hordy Skavenów – zmutowanych szczuroludzi zamieszkujących co mroczniejsze zakamarki Starego Świata.

Jestem pewny, że wielu z Was zna uniwersum Warhammer stworzone i zarządzane przez Games Workshop. Dla tych, którzy jakimś cudem nigdy o nim nie słyszeli: to świat mrocznego fantasy, gdzie ludzie tworzą wiecznie zagrożone przez Orków Imperium, Elfy nienawidzą Krasnoludów z wzajemnością, z północy co jakiś czas wyruszają ataki legionów demonów Chaosu, a w kanałach miast chowają się natomiast Skaveni. To wielkie szczury, które są uzbrojone po zęby i bynajmniej nie zamierzają tylko i wyłącznie chować się w ciemnościach. I właśnie plaga tej rasy nawiedziła Ubersreik, czyli miasto, w którym toczy się fabuła gry. Niestety, co muszę od razu przyznać, sama opowieść jest wręcz szczątkowa i bardzo prosta, by nie rzec wręcz prostacka. Na początek jesteśmy raczeni fantastycznym intro, które wprowadza graczy w klimat. Skaveni zaatakowali miasto, a czterech śmiałków musi wykonać różnego rodzaju misje, by ten zapomniany zaułek Starego Świata ocalić. Co interesujące, nie mamy tu typowego menu, po cinematiku pojawiamy się od razu w naszej bazie wypadowej. Tu możemy dokonać modyfikacji w ekwipunku bohaterów, a także dołączyć do trwającej rozgrywki co-op lub stworzyć własną. Misji jest łącznie trzynaście, ale dostajemy je partiami. Kolejne pojawią się po przejściu dotychczasowych. Sam opis zadania zawsze składa się z jednej, prostej sentencji. „Miastu brakuje jedzenia, zabezpiecz zapasy” – to dobry przykład. Akurat w tym konkretnym miejscu gracze muszą przedrzeć się przez kilka ulic Ubersreiku do placu, gdzie będą zmuszeni targać pięć worków z ziarnem, będąc przy tym non-stop atakowanym przez hordy szczuroludzi. Zadanie kończy się gdy wszystkie worki zostaną umieszczone w powozie. Niestety, tego typu elementy występują praktycznie w każdej misji. Celom, jakie mają osiągać postaci graczy, brakuje zróżnicowania. W znakomitej większości przypadków będą to właśnie worki lub beczki do przenoszenia przy jednoczesnych atakach hord przeciwników. Po umieszczeniu wszystkich elementów na miejscach docelowych albo kończy się misja albo otwiera się po prostu kolejny obszar do dalszej eksploracji. Jednolitość i skrajna sztampowość zadań to wielki minus tej gry. Tym bardziej potęguje go tak szczątkowa fabuła, która wręcz prosi się o rozwinięcie, gdyż uniwersum jest na tyle bogate, że bez problemu dałoby się stworzyć soczystą i wciągającą historię dziejącą się na ulicach Ubersreiku.

vermintide 2015-11-15 13-05-47-60

Mamy do wyboru pięciu różnych bohaterów: żołnierza Imperium, krasnoludzkiego łowcę, maga specjalizującego się w piromancji, a także elfią łuczniczkę i Witch Huntera. Muszę przyznać, że bohaterów udało się twórcom jako tako zróżnicować. Na pewno odczujemy fakt, że gramy powolnym żołnierzem lub krasnoludem, czy zwinną i szybką elfką. Każda z postaci nosi przy sobie dwie bronie. Jedną do walki wręcz, a drugą do użycia na odległość. Oprócz tego są gotowe trzy miejsca na mikstury, bomby lub inne przedmioty, jakie będziemy zbierać w trakcie rozgrywki. Z bohaterów na pewno najciekawszy pod względem mechaniki gry jest czarodziej. Kostur pozwala mu rzucać zaklęcia, lecz ma to swoją cenę. Po kilku ognistych kulach mag musi trochę „ochłonąć”, o czym daje nam znać napełniony pasek koło jego broni. Jeżeli tego nie zrobi, będzie systematycznie tracił punkty zdrowia. Osobiście najwygodniej grało mi się Witch Hunterem, który jest szybki, a jednocześnie skuteczny, zwłaszcza przy swoich bazowych dwóch pistoletach. Postaci w Vermintide można rozwijać. Powstał ciekawy system zdobyczy, które po każdej zwycięskiej misji możemy dostać losowo. Co ważne, sami dokonujemy rzutu kośćmi, ustalając poziom zdobytego lootu. Minusem jest fakt, iż da się otrzymać przedmiot związany z bohaterem, którego zbytnio nie lubimy i nie gramy. A to będzie oznaczać, że ekwipunek jest nam zbędny. W takiej sytuacji dobrze posłuży nam kowadło znajdujące się w naszej kryjówce z początku gry. Zdobywaną broń da się bowiem przerobić na przedmiot o wyższej randze, poświęcając pięć sztuk broni o niższej. Można również ulepszać ekwipunek lub rozłożyć go, odzyskując surowce, które wykorzystamy do poszerzenia możliwości w przyszłości. To właśnie ten system zdobywania i gromadzenia coraz lepszych mieczy, łuków, kosturów i innych elementów wyposażenia, przyciągnie na pewno rzesze graczy chętnych do tzw. grindu i ogrywania w kółko tych samych misji dla zdobycia nowych broni.

Skoro omówiliśmy bohaterów, wypada na pewno opisać przeciwników. Ci zaś bardzo przypominają w swym zachowaniu i designie zombie z Left 4 Dead. Tak naprawdę atakują nas, niemal te same co tam, hordy anonimowych, przeciętnych przeciwników, tutaj akurat Skavenów. Pośród nich znajdują się grupki ciężej uzbrojonych, silniejszych osobników, jak i jednostki specjalne, zdolne nieść spore zagrożenie graczom. Przede wszystkim najtwardszym przeciwnikiem zwykle bywa szczuro-ogr. To wielkie bydlę, przypominające Tanka z Left 4 Dead i zachowujące się w analogiczny sposób. Dalej mamy Gutter Runnera, który potrafi znikąd wskoczyć w środek bitwy i powalić jednego z naszych sojuszników, po czym za chwilę rozpływa się w powietrzu. Dużym zagrożeniem zawsze jest szczur z minigunem. Tak, dobrze przeczytaliście. Skaven wyposażony w wielki karabin wielolufowy potrafi siać spory zamęt w trakcie trudnych potyczek. Podobnież sytuacja ma się z jednostką wyposażoną w bomby gazowe. Rozsiewają one spaczeń, trującą substancję, która powoduje u bohaterów zawroty głowy. Nie da się ukryć, że twórcy z Fatshark skopiowali sporo rozwiązań ze wspomnianego przeze mnie dobrze przyjętego dzieła Turtle Rock Studios. Wadą Vermintide na pewno jest to, że nie możemy póki co wcielić się w żadnego ze szczuroludzi. A szkoda, bo to na pewno urozmaiciłoby rozgrywkę w znacznym stopniu.

Sam gameplay bowiem jest w mojej ocenie po prostu nudny. Gra nie posiada praktycznie fabuły i ma powtarzalne misje, polegające głównie na przedzieraniu się wciąż przez te same hordy Skavenów. Różnice w walce wręcz pomiędzy poszczególnymi bohaterami sprowadzają się i tak do jak najszybszego bezwładnego i bezmyślnego klikania myszką. Tylko czarodziej w jakiś sposób się wyróżnia. To co się zaś udało Szwedom to fakt, iż na poziomach trudności od normalnego wzwyż nie da się osiągnąć zbyt wiele bez gry zespołowej. Gdy jedna z postaci zostanie powalona, ktoś może ją podnieść. Gdy leżą wszyscy, drużyna przegrywa. Jeśli zatem skład jest niezgrany to możemy być skazani na ogrywanie w kółko tej samej misji. Dla mnie zbieranie przedmiotów i nieźle rozbudowany system ekwipunktu to jednak zdecydowanie za mało, aby przyciągnąć na dłużej niż kilka godzin. Pod względem fabuły i rozgrywki Warhammer: End Times – Vermintide marnuje potencjał uniwersum z całą pewnością.

vermintide 2015-11-16 22-43-48-19

Nie marnuje go za to grafika. Zarówno sam design poziomów, bogactwo drobnych elementów, modele postaci, broni, przeciwników i wszystkich pomieszczeń – to zasługuje na wielkie pochwały. Vermintide jest grą, na którą się z przyjemnością patrzy. Można powiedzieć że całość grafiki włącznie z oświetleniem i efektami cząsteczkowymi oddaje hołd charakterystycznej stylistyce mrocznego uniwersum Warhammera. Co więcej, produkt studia Fatshark nie jest przesadnie wymagający. Mój 6-letni PC dobrze sobie radzi z wytworzeniem płynnej rozgrywki na wysokich ustawieniach. Poszczególne plansze do misji są duże, rozbudowane i dają sporo możliwości do eksploracji. Jedynie, pomimo mego uwielbienia do kunsztu wizualnego Vermintide, przyczepiłbym się do trzech elementów. Po pierwsze poziomy są skonstruowane niczym korytarz z przylegającymi doń pomieszczeniami. Nie ma zbyt wielu dróg alternatywnych, najczęściej gracze idą od punktu A do punktu B, czasem zbaczając w poszukiwaniu dodatkowych mikstur bądź ksiąg. Po drugie zauważyłem czasem błędy w animacji. Model postaci szczura lub jednego z bohaterów potrafi się zawiesić w powietrzu . Zamiast normalnie się poruszać to przez kilka sekund lewituje nad gruntem. Trzecim minusem jest według mnie dziwnie zrobiona krew. Jest jej stosunkowo niewiele jak na odbywającą się w Ubersreiku jatkę. Z kolei same animacje w walce również zdają się być trochę zbyt mało brutalne. Pomimo tych trzech niedogodności, konstrukcję samych wizualnych elementów Warhammer: End Times – Vermintide oceniłbym bardzo dobrze.

Gorzej z muzyką. Jest jej praktycznie jak na lekarstwo. Jedynie przed misją, w trakcie zwiedzania kryjówki i podczas ekranów ładowania towarzyszy nam melodia. W trakcie samego wykonywania zadań nie ma muzyki praktycznie nigdzie. Co jakiś czas pojawiają się na chwilę złowrogie rytmy sugerujące zbliżającą się falę przeciwników. Same efekty dźwiękowe są dobre. Słychać nawet różnicę czy mieczem uderzymy w szczuro-ogra, w broń Skavena czy w drewniany płot. Jednak poza dopracowaniem efektów, warstwa dźwiękowa Vermintide jest po prostu nudna i nic nie wnosząca.

vermintide 2015-11-16 22-23-34-29

Pomimo, iż jestem miłośnikiem Warhammera w moim odczuciu gra okazuje się sporym rozczarowaniem. Świetne modele postaci i bardzo dobra warstwa wizualna to zdecydowanie za mało. Zabrakło na pewno ciekawej fabuły, zróżnicowania zadań oraz dopracowania warstwy muzycznej. Vermintide znudził mi się tak naprawdę po paru godzinach rozgrywki. Może się on za to spodobać fanom Left 4 Dead, którzy chcieliby nieco się oderwać od ogranego dzieła, a także ludziom którzy lubią „grind” tych samych poziomów i zbieranie ekwipunku. Dla reszty graczy są aktualnie znacznie ciekawsze tytuły.

Okiem Coena

Vermintide zapowiadał się interesujący tytuł, ale efekt końcowy do mnie nie przemówił. Przede wszystkim odrzuca mnie powtarzalność rozgrywki: cały czas idziemy tymi samymi korytarzami, wzbogaconymi od czasu do czasu o jakieś losowe wydarzenia. Nawet zmiana uzbrojenia na postaciach nie przynosi tutaj urozmaicenia. Po prostu po kilku takich mapach, gdzie cele są niemal identyczne, człowiekowi się odechciewa i naciska ten lewy przycisk myszy od niechcenia, byleby skończyć. Kolejną rzeczą jest wspomniana już losowość rozgrywki. Rozumiem losowych przeciwników o podobnej mocy, rozumiem nawet losowanie przedmiotów na koniec. Ale żeby wartości kości zależały od losowo wygenerowanych na mapie przedmiotów? Takie działanie jedynie irytuje, a z pewnością nie zachęca do zwiedzania i odchodzenia od utartego szlaku. Jakby tego było mało, to dostaliśmy powtarzalny generator liczb losowych tylko i wyłącznie z trybem walki przeciwko komputerowym przeciwnikom. Nie było jakimś szczególnym wyzwaniem przygotować tryb na wzór Versusa z Left 4 Dead, a okładanie sztucznej inteligencji, która w zasadzie nic nie robi poza zwiększaniem liczby stworzeń zdecydowanie nie jest rozwiązaniem dla gry tego typu. Dla mnie Vermintide okazał się srogą porażką. I najwidoczniej nie tylko dla mnie, skoro na przestrzeni miesiąca produkcja Fatshark straciła ponad 80% aktywnych graczy…

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Vermintide jest grą piękną graficznie, z dopracowanymi modelami i bardzo klimatycznymi oraz bogatymi w szczegóły lokacjami. Fani podobnych gier oraz tzw. "grindu" i kolekcjonowania ekwipunku mogą się wciągnąć.
Immersję psuje zbyt szczątkowa fabuła i schematyczne misje. Do tego należy dodać monotonny gameplay, który znużył mnie w ciągu paru godzin. Na odbiór gry nie wpływa na pewno zbyt dobrze niemal całkowity brak muzyki.
Od lat czuję się graczem, choć ostatnio trudno jest mi znaleźć tytuły równie interesujące, jak niegdyś. Pomimo tego, lubię jeździć na imprezy związane z grami i tworzyć stamtąd relacje, wywiady, galerie zdjęć i filmy. Z racji wykształcenia - kończyłem Elektronikę i Telekomunikację - ciekawią mnie też nowinki sprzętowe. Przede wszystkim zaś, jestem pasjonatem filmów i seriali. Interesuje mnie co się aktualnie kręci i jakimi metodami.

Komentarze