styx_master_of_shadows_recenzja_ggk_feat

Styx: Master of Shadows — recenzja gry


Procesor: Intel Core i7@2.7GHz
Pamięć: 12GB RAM
Karta graficzna: GTX660 2 GB
System: Windows 8.1 x64
Klawiatura: Tesoro Durandal eSport Edition
Myszka: Roccat Kone Pure Optical
Słuchawki: Razer Megalodon


Śmigało, niczym goblin skradający się w cieniach. Zgrzytów nie uświadczyłem, a kolejne etapy ładowały się błyskawicznie.




Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest z życiem goblina? Mało powstało do tej pory gier, które pokazywałyby podejście „tej drugiej strony” w świecie fantasy. Nic, tylko mordujemy tych zielonoskórych. Tymczasem okazuje się, że nie takie smutne życie goblina, jak je rysują twórcy gier.

styx_review_ggk_1

Mieliśmy już przecież Dungeon Keepera, a nawet Overlorda. Jednak w tych dwóch przypadkach chodziło raczej o skalę zdecydowanie większą, a co za tym idzie również inną perspektywę rozgrywki. Styx pozwala na wcielenie się w szczególnie rozwiniętego przedstawiciela gatunku, który wszystkim kojarzy się z mięsem armatnim w fantasy. Tym razem jednak nasz zielony przyjaciel, czyli dwustuletni Styx (niektórzy kojarzyć go mogą z innego tytułu: Of Orcs and Men), jest głównym bohaterem intrygi, w której pojawiają się ludzie i elfy, a wszystko obraca się wokół Bursztynu. Oczywiście nie takiego morskiego, bo tych gobliny nie doceniają, ale magicznego, wydobywanego z magicznego Drzewa.

styx_review_ggk_2

Naszą przygodę rozpoczynamy od krótkiego prologu połączonego z samouczkiem. Sama narracja jest bardzo przerysowana: obrazuje ludzi i elfy jako istoty złe i w pewien sposób zniekształcone. Takie podejście sprawia, że bardziej angażujemy się w poczynania naszego protagonisty, tym bardziej, że już po kilku minutach dowiadujemy się, że nie jest to zwykły goblin, ale natchniony magicznie i intelektualnie łotrzyk, który nie obawia nie tylko cieni miasta, ale również ludzkich postaci, które czają się w tych cieniach i nie są krystalicznie czyste. Ba! Bardzo sprawnie manipuluje nimi, co objawia się w przerywnikach filmowych. Co prawda jego rola, czyli zwykłego złodziejaszka, dość szybko poszerza się również o organizowanie „wypadków”, czyli mamy zielonoskórego potomka Ezio.

styx_review_ggk_3

Wróćmy jednak do prologu i mechaniki rozgrywki. Goblin, jak każdy wie, mały jest. Zielony też, ale to mało istotne, bo Styx ubiera się całkiem przyzwoicie, a jego twarz została wymodelowana przez sprawnych chirurgów w branży wideo. W związku ze swoim rozmiarem jest w stanie unikać wykrycia, przekradać się różnymi dziwnymi przejściami, a także dość wysoko skakać. Jakby tego było mało, to do dyspozycji naszego protagonisty oddano również szereg zdolności magicznych, jak na przykład Bursztynowa wizja, która pokazuje nam wyraźniej przeciwników oraz obiekty interaktywne, a później również ścieżkę fabularną. Prócz wizji będziemy również mogli przywołać klona i stać się na chwilę niewidzialni. Wszystko to za cenę Bursztynu, który jest przedstawiany na jednym z dwóch wskaźników – tym drugim jest oczywiście żywotność naszej postaci. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj przywołanie klona, w którego możemy się wcielić, aby otworzyć zablokowane przejścia lub zmylić strażników. Cała sztuka posiada nawet własne drzewko rozwoju.

styx_review_ggk_4

Wróćmy jeszcze na chwilę do mechaniki. Poza zdolnościami magicznymi będziemy również korzystać z przedmiotów, które ułatwią naszemu zielonemu przyjacielowi drogę. Na pierwszy ogień, dosłownie!, pójdzie piach, dzięki któremu na odległość możemy gasić pochodnie, a tym samym stwarzać ciemne przestrzenie do skradania. Nie zabrakło również sztyletów do rzucania, kiedy już przyjdzie do rozwiązań ostatecznych i konieczności wyeliminowania strażników. Prócz tego możemy śmiało wykorzystywać elementy otocznia, czyli zrzucać ciężkie skrzynie na głowy niespodziewających się niczego ludzi lub też uczyć latania tych, którzy postanowili przyjrzeć się krawędzi mostu lub gzymsu z bliska.

styx_review_ggk_12

Na swojej drodze napotkamy także różnego rodzaju materiały do zbierania, które dadzą nam dodatkowe punkty do dyspozycji podczas wzmacniania Styxa. Mogą to być zarówno złote monety, jak i relikty. Te ostatnie mają nawet specjalną gablotę w naszej tajnej bazie umiejscowionej w niesamowicie rozwiniętym, jak na takie miasto, systemie ściekowym. W końcu gdzie indziej może się chować goblin? Rozwój odbywa się poprzez ulepszanie jednej z kilku dostępnych linii. To nawet nie są drzewka: cała otoczka rozwijania postaci sprowadza się jedynie do wybrania określonej kategorii, w której mamy do odblokowania łącznie cztery wzmocnienia. Bardzo przeciętnie, tym bardziej, że gra aż się prosi o bardziej zaawansowany system, synergię, a nawet łączenie zdolności.

styx_review_ggk_6

Nie jest to jedyny mankament Styxa. Jeśli, nie daj wielki goblini boże, dojdzie do starcia wręcz i to w otwartym terenie, to gra nas za to srogo ukaże. System walki jest po prostu tragiczny i sama mechanika tego typu potyczek wymusza na graczu trzymanie się cienia. Cóż tam jest takiego złego? Nie mamy kontroli nad postacią – praktycznie stoimy jak kołek z możliwością zrobienia uniku i skupiamy się na parowaniu ciosów. W zależności od siły przeciwnika musimy zablokować odpowiednią ilość i wtedy opis przycisku zmienia się w „zabij”. Byłoby świetnie, gdyby nie bardzo krótki czas na reakcję po podświetleniu i częste odczytywanie  z błędami lub przekłamaniami na niekorzyść gracza. Ta strona produkcji została zrealizowana tak tragicznie, że niejednokrotnie wyłączałem grę z powodu kolejnej śmierci z winy ubogiej mechaniki.

styx_review_ggk_7

Wszystko byłoby świetnie, gdyby skradanie zostało zrealizowane dobrze. Niestety, tutaj również pojawiają się problemy. Zauważanie Styxa przez strażników zdaje się również polegać na jakimś generatorze liczb losowych. Niejednokrotnie zdarzało mi się, że stawałem obok strażnika i byłem w stanie wejść w jego pole widzenia bez wywoływania reakcji. Z drugiej strony natomiast niektórzy dostrzegali mnie przez kolumny lub stojąc plecami do protagonisty. Jest to szczególnie irytujące, kiedy przymierzamy się do cichego zgładzenia wrażego rycerza, który nagle w ostatnim momencie, jeszcze przed obrotem o 180 stopni, dostrzega naszego zielonego przyjaciela.

styx_review_ggk_8

Mechanika zabójstw również pozostawia wiele do życzenia. Przede wszystkim przez cały czas towarzyszy nam jedynie jedna animacja zabójstwa dla każdego ataku: albo Styx skacze na przeciwnika i go dźga, albo też zachodzi go od tyłu i dusi. Nic nie zmienia się w czasie gry, co po pewnym czasie jest męczące. Być może tutaj twórcy, czyli Cyanide, postanowili na graczu wymusić skradanie, aby uniknąć katowania w kółko tą samą animacją… Przynajmniej skradanie zrealizowano w miarę poprawnie: możemy schować się do skrzynek lub innych wnęk, możemy wędrować gzymsami, czy też po prostu przycisnąć się do ściany i wtopić w tło.

styx_review_ggk_9

Graficznie rewelacyjnie również nie jest. Co prawda mamy tutaj do czynienia z bardzo specyficznym stylem, do którego trzeba się przyzwyczaić, ale nie w tym tkwi słabość gry. Wszystkie przerywniki są bardzo przyzwoite, sam głos Styxa jest świetny i zdecydowanie aktorsko odstaje od reszty napotkanych postaci. Problemem jest powtarzalność otoczenia, strażników, a także innych elementów graficznych, a także stosunkowo niska rozdzielczość tekstur. Po pewnym czasie to wszystko zwyczajnie męczy.

styx_review_ggk_10

Jednak pomimo wielu wymienionych wad przygody zielonego łotrzyka w Styx: Master of Shadows są bardzo przyjemne. Czasami frustracja ustępuje miejsca chęci zmierzenia się z wyzwaniem, podjęciem rękawicy rzuconej przez twórców w podsumowaniu zadania, aby przejść je bez zabijania kogokolwiek lub z odnalezieniem wszystkich sekretów. Sam bohater jest również postacią interesującą i wzbudzającą raczej przyjazne uczucia niż niechęć, czego nie można powiedzieć o przedstawionych podczas rozgrywki ludziach i elfach. Jeśli szukacie niekonwencjonalnego podejścia do gier typu stealth z widokiem TPP, a przy tym nie zrażacie się łatwo przy karach wymierzanych przez mechanikę rozgrywki, to powinniście spróbować zaprzyjaźnić się z goblinem-złodziejem.

styx_review_ggk_11

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Podejście do tematu, główny bohater i jego zdolności. Całkiem pokaźna liczba wyzwań, w tym zbieranie przedmiotów lub przejście etapów w różny sposób. Wykreowany świat jest bardzo interesujący.
Mechanika potyczek jest tragiczna, a tym samym gra próbuje ukarać gracza za inne podejście niż skrywanie się w cieniu. Sam system rozwoju głównego bohatera wzbudza wiele wątpliwości ze względu na prostotę. Oprawa graficzna okazuje się być dość specyficzna, a animacje bardzo ubogie.

Komentarze