starcraft2_recenzja_legacy_of_the_void_gildia_ggk_feat

Recenzja gry StarCraft 2: Legacy of the Void




Kończy się niezwykła gwiezdna podróż. Oto Blizzard zwieńczył dzieło i zamyka rozdział StarCraft 2. Po ponad pięciu latach od wydania Wings of Liberty, wreszcie otrzymaliśmy ostatni fragment historii i epilog… Panie i Panowie: Legacy of the Void, czyli jedna z najlepszych gier strategicznych ostatnich lat!

starcraft2_legacy_of_the_void_starcraft_2_gildia_ggk_recenzja_protoss_15

Po średnio udanym i chłodno przyjętym Heart of the Swarm, Blizzard musiał zmienić strategię. Model sprzedawania dodatku wymagającego wersji podstawowej skutecznie zawęził grono odbiorców. Nie bez znaczenia był również fakt wielkiego wycieku: film wieńczący kampanię Zergów, pomimo tragicznej jakości i fazy produkcyjnej, trafił do sieci i zepsuł odbiór tytułu wielu fanom. Tym razem Zamieci udało się skutecznie budować atmosferę tajemnicy i rozwiązań fabularnych, a przy tym zaoferowali olbrzymi dodatek w formie samodzielnej gry!

starcraft2_legacy_of_the_void_starcraft_2_gildia_ggk_recenzja_protoss_13

Jednak przed przystąpieniem do właściwej rozgrywki, każdy posiadacz konta na Battle.net otrzymał dostęp do Whispers of Oblivion. Jest to mini-kampania, w której z pomocą Zeratula poznajemy nie tylko poprzednie wydarzenia, ale również zgrabnie przechodzimy do fabuły Legacy of the Void. Trzy misje to niby niewiele, ale pozwalają na znakomite przeniesienie się w realia sektora Koprulu i ponowne poczucie magicznej technologii Protossów. Do tego znalazło się też sporo smaczków dla miłośników nawet StarCrafta numer jeden, w tym jedna powracająca postać, która wielu miłośnikom kosmicznych telepatów przywróci uśmiech na twarz. Całość zajmuje, w zależności od podejścia do osiągnięć, od 40 minut do nawet kilku godzin, więc możliwości zabawy jest mnóstwo. Oczywiście, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby kampanię rozegrać jako rozgrzewkę już w najnowszym dodatku albo też całkowicie ją pominąć.

Legacy of the Void skupia się na rasie Protossów, zaawansowanie technologicznej rasy, pierworodnych starożytnych Xel’Naga. Oto trafiamy na pokład Złote Armady, czyli olbrzymiej i zarazem ostatniej floty dumnej rasy. Ostatni zryw ma na celu wyzwolenie Aiur, ojczystej planety Protossów. Przemowa Artanisa zagrzewa do walki, a my trafiamy na powierzchnię, gdzie dowodzimy pierwszą falą natarcia. Wszystko idzie dobrze, nawet wspaniale. Zdobywamy przyczółek za przyczółkiem i nagle pojawia się zwrot akcji… Pierwszy z wielu w Legacy of the Void, a tym samym pierwszy z wielu plusów samego dodatku: fabuła napisana jest genialnie! Pojawiają się zwroty akcji, silne postaci, rozwinięcia, wątki, które chcemy, aby były kontynuowane. Pojawiają się łzy, pojawiają się uśmiechy – dla scenarzystów należą się brawa na stojąco! Aż do czasu epilogu. Odpowiadała za niego prawdopodobnie zupełnie inna ekipa, ponieważ wszystko osiągnięte przy podstawowej i rozbudowanej opowieści obraca się w pył, perzynę, a ostatnie trzy misje całej rozgrywki budzą jedynie uśmiech politowania na twarzy. Jest to tak soczysta łyżka dziegciu, że Blizzardowi zabraknie tego materiału na kolejne gry, więc o dodatek do WoWa możecie być spokojni. Niemniej niektórych może razić, że w głównej kampanii Protossi stają się wręcz męczennikami kosmosu i, niczym Konrad z trzeciej części Dziadów, każdy z nich może rzec, że „me imię milijon, bo za miliony cierpię”.

starcraft2_legacy_of_the_void_starcraft_2_gildia_ggk_recenzja_protoss_10

Co ciekawe, Blizzard znalazł złoty środek dla kampanii. Nie czuć tutaj przesytu bohaterami, jak miało to miejsce w Heart of the Swarm, ale pojawiają się dość często i ich obecność jest zawsze sensownie uzasadniona. Dodajmy do tego urozmaicone zadania i otrzymamy kwintesencję LotV. Nie sposób się nudzić podczas wykonywania misji, a do tego pozostaje jeszcze część fabularna i zwiedzanie oraz ulepszanie Spear of Adun, czyli naszego flagowego statku. Odblokowywanie kolejnych rozszerzeń oraz eksperymentowanie z nimi podczas rozgrywki jest nie tylko zabawne, ale wnosi również do StarCraft 2 zupełnie nową warstwę umiejętności pasywnych, które to musimy wybrać przed rozpoczęciem podboju danej mapy. Nie zabrakło również drzewka technologicznego oraz alternatywnych jednostek do wyboru. Tutaj faktycznie poczujemy różnicę, jeśli zdecydujemy się na jednostki w barwach Khalai, Tal’darim, Nerazim czy Purifiers. Zgadza się: do dyspozycji są aż cztery frakcje Protossów, z czego Purifiers są dość specyficzni i wiążą się z kolejną powracającą postacią z pierwszej odsłony gry. Ba! Nawet wstawki filmowe, a właściwie wstępy do nich, powodują nostalgiczny uśmiech u fanów StarCrafta pierwszego: sposób ich realizacji przypomina właśnie ten dawny styl Protossów, znany z ich kontaktu z Terranami pokazanego w 1998 roku. Aż się łezka w oku kręci. Wszystko to wykonane przez wspaniały zespół Blizzarda w najwyższej jakości: te wstawki aż zasługują, żeby oglądać je na dużym ekranie, jak prawdziwy film.

Podczas kampanii, a także w trybie współpracy, o którym za chwilę, powracają jednostki, które każdy miłośnik pojedynków Blackmana zna na wskroś. Na pole walki powrócą ślimakowate Reavery, Dragoony, Arbitery, Dark Archoni, Scouty, a nawet słynne „It is a good day to die” w wykonaniu Corsairów! Nie zabraknie również nowych jednostek, szczególnie wariacji już istniejącej armii Protossów, gdzie trafimy, przykładowo, na różne i nowe odmiany Zealotów. Wszystkie strony konfliktu doczekały się świeżego mięsa armatniego, które okazuje się niezwykle przydatne w nowej odsłonie rozgrywki wieloosobowej. Przykładowo do arsenału Terran dodano Cyclone, który może prowadzić ostrzał poruszając się, a Zergowie otrzymali dawno zapomnianego Lurkera mogącego atakować spod ziemi.

starcraft2_legacy_of_the_void_starcraft_2_gildia_ggk_recenzja_protoss_8

Wspomniałem jednak o trybie współpracy. W zasadzie Legacy of the Void posiada dwa różne warianty kooperacji. Na pierwszy ogień pójdzie typowa współpraca, gdzie każdy z graczy posiada własną bazę, zależną od wybranego bohatera, jednostki oraz zdolności. Dwóch przyjaciół stara się zrealizować postawione przed nimi zadania na kilku różnych mapach, z losowymi przeciwnikami oraz różnymi zmiennymi, które połączone są ze stopniem trudności deklarowanym wcześniej. Podczas tej rozgrywki zdobywamy doświadczenie i standardowo, wręcz RPGowo, rozwijamy naszego wybrańca. Bohaterów jest obecnie siedmiu, po dwóch dla Terran i Zergów, a dla Protossów aż trzech. Blizzard zdecydował się na dodanie jednego z nich już po premierze, co pozwala mieć nadzieję na dalsze rozwijanie tego trybu rozgrywki. Drugim jest tryb Archona, gdzie dwóch graczy łączy siły, zręczność i umysły w prowadzeniu jednej wspólnej armii przeciwko innej parze. Jest to sporym wyzwaniem i wymaga całkiem dobrej komunikacji, a także podziału obowiązków. Z pewnością tryb warty poeksperymentowania, ale na dłuższą metę może okazać się jedynie wprowadzeniem do faktycznej rozgrywki wieloosobowej w Legacy of the Void.

starcraft2_legacy_of_the_void_starcraft_2_gildia_ggk_recenzja_protoss_14

Tym sposobem dotarliśmy do rozgrywki wieloosobowej, czyli głównej atrakcji każdej odsłony StarCrafta. Ponownie w nasze ręce oddano rankingowe i niepunktowane tryby 1v1, 2v2, 3v3, 4v4. Blizzard poszedł jednak o krok dalej i zdecydował się na implementację systemu turniejowego. W Legacy of the Void co kilka godzin rozgrywany jest mały turniej, w którym możemy wziąć udział, żeby sprawdzić nasze zdolności w najtrudniejszych rozgrywkach. Nie zabrakło również standardowego trybu Arcade, gdzie zapoznamy się z kreatywnością innych graczy oraz zagramy w wyjątkowo nietypowe mapy. Trochę rozczarowuje brak nowych plansz przygotowanych przez Zamieć właśnie z dedykacją dla osób preferujących rozgrywkę spokojniejszą i nietypową.

starcraft2_legacy_of_the_void_starcraft_2_gildia_ggk_recenzja_protoss_8

Jak widać, Legacy of the Void jest tytułem niemal doskonałym: mnóstwo opcji rozgrywki, świetna kampania, wsparcie dla tytułu po premierze, niesamowity potencjał dla sportów elektronicznych. Sama kampania zaoferuję Wam rozgrywkę na kilkanaście godzin, a przy zdobywaniu wszystkich osiągnięć możliwe, że nawet na kilka dni. Co prawda wspomniany epilog bardzo rozczarowuje, a niektóre zadania do realizacji na czas potrafią napsuć krwi, ale jest to właśnie ta soczysta łyżka dziegciu. Po kampanii pozostaje Wam zaprosić znajomych do wspólnej gry albo spróbować samodzielnie sił w pojedynkach sieciowych. Ogrom możliwości do wyboru, a do tego w rozsądnej cenie. Szczerze polecam każdemu miłośnikowi nie tylko StarCrafta, ale przede wszystkim strategii czasu rzeczywistego.

starcraft2_legacy_of_the_void_starcraft_2_gildia_ggk_recenzja_protoss_9

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Znakomita fabuła! Świetne wstawki filmowe, znakomita grafika i dźwięk. Ogrom możliwości rozgrywki. Brak wyamaganej wersji podstawowej do uruchomienia Legacy of the Void.
Epilog oraz osiągnięcia na czas.

Komentarze