feat - mini ninjas rec

Mini Ninjas – recenzja gry

Ocena: 8,0

Plusy:
+ grafika
+ dźwięk
+ klimat
+ humor
+ fabuła
+ gra w zasadzie dla każdego
+ mechanika
+ pluszowość, ale nie z gatunku nachalnych

Minusy:
- krótka
- brak jakiegokolwiek multi, nawet coopa
- czasami kamera potrafi zirytować.


Do niedawna zastanawiałem się, czy można zrobić grę, która będzie w odbiorze niemal przesadnie słodka, kolorowa i pluszowa, a jednocześnie zostanie naładowana sporą dawką akcji i zdrowej młócki. Moja wyobraźnia podsuwała mi różne wizje, aż w końcu Cenega postanowiła przerwać moje męczarnie i pokazała mi jak taka gra wygląda. Po prostu podesłali mi do recenzji Mini Ninjas na PS3.

Mini Ninjas zostało stworzone przez IO Interactive, czyli brygadę odpowiedzialną za takie tytuły, jak Kane & Lynch, czy Hitman. Czy możecie sobie wyobrazić, że grupa ta robi grę o grupce ninja walczących z tłumem wrogów i gra ta dostaje kategorię wiekową 10+? Ja też nie mogłem uwierzyć.

Mini Ninjas to wesoły slasher z perspektywy trzeciej osoby. Opowiada on historię spokojnej krainy, która czas jakiś temu pozbyła się wszelkich zagrożeń i jej mieszkańcy żyli sobie w spokoju. Niestety wiadomo, że jeśli ktoś postanawia osadzić grę w jakiejś krainie, to nie zazna ona tego spokoju zbyt długo. Tak dzieje się też i w tym przypadku. Pojawiają się tajemniczy samurajowie, którzy przeczesują każdy skrawek ziemi. Forteca Zła, która wydawała się być opuszczona, znowu jest zamieszkana. A na dodatek ci tajemniczy wojownicy, wyłapują wszystkie zwierzęta i zabierają je gdzieś w niewiadomym celu. Powstrzymać to zło może tylko drużyna najlepszych Ninja. Po kolei ruszają na ratunek światu, aż w końcu zostaje tylko Hiro, który musi jak najszybciej ukończyć szkolenie i uratować nie tylko świat, ale i tych, którzy wyruszyli przed nim.

Historia banalna jak wiele innych, ale kryje się w niej sporo ciekawych smaczków, które wychodzą w trakcie zabawy. A co najistotniejsze, owa zabawa została ubrana w całkiem zgrabną mechanikę i szatki AV.

Siła złego na jednego?

Grę rozpoczynamy jednym bohaterem. Jest to młody ninja o imieniu Hiro. Jednak nie będzie on typowym samotnym bohaterem ratującym świat. Pomagać mu będzie kilku innych wojowników. Masywny Futo, który swoim młotem sieje popłoch wśród wrogów, Suzume, Shun, Tora, Kunoichi. Zanim jednak będą mogli nam pomóc, najpierw trzeba będzie ich odnaleźć, a niektórych nawet uwolnić.

Co prawda gracz nie otrzyma możliwości sterowania całą grupą wojowników. W jednym momencie na ekranie będzie tylko jedna wybrana postać. Przełączać bohaterów można bardzo szybko, korzystając z przycisku L1 i lewego analoga. Jest to na tyle szybkie i intuicyjne, że można to robić nawet w trakcie walki, aby reagować na to co dzieje się wokół.

Znamy już naszych herosów, czas dowiedzieć się czym będą dysponować i jakich wrogów napotkają.

Sieku, sieku, chlastu, chlastu, nie mam rączek jedenastu…

Do dyspozycji naszych postaci, oddano spory arsenał dość standardowych narzędzi zniszczenia, używanych przez wojowników ninja. Hiro walczy kataną, Tora metalowymi pazurami, a Kunoichi włócznią. Wachlarz ciosów nie jest może strasznie szeroki, ale w zupełności wystarczający do przebijania się przez zastępy wrogów. Standardowa walka bazuje na ciosach silnych, które mogą przeciwnika ogłuszyć i zabierają dużo zdrówka, ale są wolne i na ciosach słabszych, ale szybkich. Dodatkowo postacie mogą korzystać z ataków specjalnych. Suzume na przykład gra na flecie, co powoduje, że wrogowie zaczynają tańczyć i nie zwracają uwagi czy ktoś ich w tym czasie kroi na plasterki. A Hiro dostaje atak celowany w kilku wrogów. Ataki specjalne wymagają energii duchowej, którą można pozyskać pokonując wrogów.

Nasi wojownicy mogą tez posługiwać się różnymi przedmiotami kupionymi w świątyniach, lub znalezionymi w różnych pojemnikach. Bomby dymne, napoje, shurikeny, i inne wynalazki, ułatwiają im życie, a utrudniają je wrogom.

Jest też magia, z której korzysta Hiro. Czary zdobywa się odwiedzając specjalne ołtarzyki rozrzucone po poziomach. Nie ma jednak łatwo, gdyż lokacje z ołtarzykami są zwykle na uboczu i choć wejścia do nich są w pewien sposób oznaczone, to można je przeoczyć.

Magia pozwala na wiele ciekawych rzeczy. Nie patrząc na standardowe czary ofensywne w stylu kul ognia, czy błyskawic, mamy też ciekawsze rzeczy. Na przykład Forma Duchowa. Pozwala ona wyjść Hiro z ciała i poruszać się jako duch przez krótki czas. Jako duch bardzo szybko wracamy do ciała i nie da się w takiej postaci dużo zrobić, chyba że…Opanuje się w tym czasie ciało jakiegoś napotkanego zwierzęcia. Wtedy można podejść do wroga niezauważenie na przykład jako królik. Wyostrzają się też zmysły naszego bohatera, co pozwala na szybsze znalezienie różnych przedmiotów. Dodatkowo, jeśli wcielimy się w dzika lub niedźwiedzia, możemy spaść na wrogów niczym futrzasta nemesis i rozłożyć cały pluton w mgnieniu oka.

Jak widać środków wyrazu, które pozwolą nam pokonać wrogów jest całkiem sporo. A wszystko dlatego, że i wrogów nie brakuje.

Wroga menażeria…

Na swojej drodze spotkamy wielu różnych przeciwników. Oczywiście w większości będzie to typowe mięso armatnie, czyli słabe jednostki walczące wręcz, jacyś łucznicy i niby dowódcy. Tych będziemy po prostu młócić i patrzeć, czy równo puchnie. Oczywiście nie zabraknie też walk z bossami. Ci będą dużo więksi i trudniejsi do pokonania, niż wszechobecna drobnica. Choć z drugiej strony, owa trudność będzie polegała na rozszyfrowaniu jak dany boss atakuje i jak tego uniknąć, oraz gdzie ma on swój słaby punkt. Zdobycie tych dwóch informacji, plus odrobina zręczności podczas Quick Time Eventu, równa się pokonaniu złego bossa.

Tym co mnie urzekło jeśli chodzi o walkę i pokonywanie przeciwników, było odkrycie, co dzieje się z „ciałami” wrogów. Oto nasi wrogowie nie umierają, a jedynie wracają do swej naturalnej postaci. Czyli do postaci zwierząt. Tak właśnie, już w pierwszych minutach gry, dowiadujemy się po co tajemniczym żołnierzom były te wszystkie zwierzęta. Oni po prostu robili z nich więcej żołnierzy.

Choć wrogowie są w zasadzie słabi, to jednak poruszają się grupami. I dlatego nie warto atakować bezmyślnie. Wystarczy wbiec w grupkę i dodatkowo znaleźć się w zasięgu łuczników i po zawodach. Jest łatwo, ale warto czasem nie szarżować.

Piękne okoliczności przyrody…

Na początku tekstu wspomniałem o kolorach, milusińskości i ogólnej pluszowości. Od pierwszych chwil spędzonych z grą ma się wrażenie, że jest to pozycja dla dzieci. Nie ze względu na jej infantylność, ale ze względu na oprawę. Jest ślicznie, kolorowo i przytulaśnie. Nasi bohaterowie, wieśniacy, a nawet wrogowie są zrobieni prześlicznie. A z każdego napotkanego zwierzątka plusz niemal wylewa się ekranem. Brakuje mi tylko wielkich oczu, z jakich znane są spaniele.

Otoczenie też jest piękne. Jest najzwyczajniej w świecie bajkowo, cudnie i cukierkowo, a mnie zaczyna brakować epitetów.

Głosy nie odstają od całości klimatu. Kiedy pierwszy raz usłyszałem atakujących mnie wrogich samurajów, mimowolnie parsknąłem śmiechem. Ten kto odpowiada za udźwiękowienie Mini Ninjas powinien dostać jakiegoś growego Oskara za to co zrobił. Nie tylko głosy wrogów są znakomite. Także każdy inny głos podłożony pod dowolną postać w grze jest świetny. Z takich gier powinni brać przykład nasi aktorzy, którzy dubbingują gry. Nie zawsze wystarczy dobra dykcja i staranne wymawianie kwestii. Czasem trzeba jeszcze do tego dorzucić trochę serca i pomyślunku.

A tak zupełnie przy okazji…

Mini Ninjas nie jest typowym blockbusterem. Jest za to bardzo porządnie zrobionym tytułem. Przyłożono się do wszystkich elementów, do których należało. Grafika, animacja, fabuła, mechanika, dźwięk i okraszono to masą kapitalnego humoru. Dzięki temu powstała gra dla wszystkich. Bo choć występuje w niej przemoc, to jednak pomysł z zamianą pokonanych wrogów w puchate zwierzątka powoduje, że rodzice mogą w miarę spokojnie pozwolić swoim dzieciakom grać w Mini Ninjas. Z drugiej strony starsi gracze też powinni się przy tej pozycji dobrze bawić, bo wartkiej akcji tu nie brakuje, a i mechanika jest całkiem ciekawa.

Jedynym poważnym minusem może być długość całej zabawy. Gra jest dość krótka, co widać tym boleśniej, że czas przy niej mija potwornie szybko. Zabawa jest też w pewien sposób liniowa, choć świat sprawia wrażenie pewnej ograniczonej otwartości. Jednak patrząc na to jak Mini Ninjas zostało zbudowane, to ta pewna liniowość na pewno nie jest minusem.

Jest też sprawa kamery, która mimo że przez większość gry zachowuje się poprawnie, to jednak ma momenty, kiedy potrafi zirytować ustawieniem się za jakimś krzaczkiem, czy drzewkiem, albo brakiem możliwości zmiany widoku. Na szczęście nie zdarza się to zbyt często, bo mogłoby to całkowicie zaprzepaścić przyjemność płynącą gry.

Jakby nie patrzeć, to IO Interactive stanęło na wysokości zadania. Udało im się zrobić pluszowego slashera, w którego z chęcią zagrają młodzi i starzy. Tej gry nie wolno sobie odpuścić.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Leciwy już człowiek. Rocznik 76, XX wieku. Niektórzy mówią, że trzeba już złomować, ale się nie daje. Ciągle działa, dzięki swoim najlepszym cechom charakteru, czyli złośliwości i wyjątkowej wredocie. Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Córka Oliwia, urodzona na początku 1999, syn Gabriel urodzony na początku 2008 roku, żona Żaneta...nie powiem kiedy urodzona...w każdym razie ma 18 lat (wartość prawdziwa niezależnie od tego kiedy to czytacie :P).

Komentarze