Konrad_Rawinski_wywiad_wargaming_cenega_pr_pga_gildia

Konrad Rawiński — wywiad dla Gildia.pl

W czasie Poznań Game Arena spotkaliśmy się i rozmawialiśmy nie tylko z profesjonalnymi graczami, cosplayerkami czy odnośnie produktów. Zdarzały się również rozmowy luźniejsze, ale na równie interesujące tematy. Zastanawiało Was kiedyś, jak wygląda PR w branży growej od kuchni? Tutaj z pomocą przyszedł Konrad Rawiński, który podzielił się z nami swoimi odczuciami oraz historią. Zapraszamy do przeczytania dość nietypowego wywiadu, jak na GGK.

Tomasz Koralewski: Jest ze mną Konrad  Rawiński – znany niektórym z Was jako przedstawiciel Public Relations Wargaming na Polskę. Cześć!

Konrad Rawiński: Cześć.

Tomasz: Nie jest tajemnicą, że w branży PR jesteś od dawna. Jak długo dokładnie?

Konrad: Z tego, co pamiętam, to będzie już 7. rok. Najpierw pracowałem w Cenedze, gdzie zarząd doszedł do wniosku w pewnym momencie, że trzeba stworzyć oddzielny dział PR. Wcześniej pracowałem jako brand manager serii wydawniczych i koordynowałem pracę działu marketingu. Byłem w stałym kontakcie z redakcjami, także naturalnym było dla mnie przyjęcie tego zadania. Wraz z koleżankami i kolegami z firmy, utworzyliśmy cały dział PR i przepracowałem na nowym stanowisku cztery i pół roku. Wspaniałe lata. Nauczyłem się tam naprawdę dużo, co przydało mi się w kolejnej pracy. Obecnie w Wargamingu pracuję już ponad dwa lata.

Tomasz: Powiedz nam w takim razie, jaka jest różnica między pracą u dystrybutora i tą samą funkcją bezpośrednio u producenta jednej z największych obecnie platform e-sportowych?

Konrad: Dobre pytanie. Pierwszą, taką podstawową różnicą, jest nacisk na różne części promocji. W przypadku Cenegi nacisk kładziony był na promocję gier, czyli bezpośrednio tytułów dystrybuowanych: w końcu zależy na sprzedaży gier. Dopiero na drugim miejscu była promocja nazwy i wyznawanych wartości biznesowych jako takich. W Wargamingu jest odrobinę inaczej. Owszem, promujemy nasze produkty, czyli gry, ale również markę samej firmy, która musi się dobrze kojarzyć. Dodatkowo zajmując się dystrybucją produktów konieczna jest współpraca z osobami odpowiedzialnymi za PR danego produktu w firmie głównej. Czasami trzeba bardzo długo i mozolnie pracować na zaufanie oraz lepsze warunki współpracy. Natomiast w przypadku producenta i właściciela marki mam zdecydowanie większe możliwości działania zarówno z redakcjami, jak i samą społecznością graczy. Stajesz się częścią systemu: możesz powiedzieć i zrobić więcej, niż tylko będąc tzw. third party. Oznacza to, że mam dostęp do większej ilości informacji, jak i również sama komunikacja odbywa się na innym poziomie. Co za tym idzie – wiem więcej i mam możliwość bardziej kreatywnego działania.  Coś takiego jest możliwe przy pracy u dystrybutora, ale wymaga wspomnianych już większych nakładów pracy i czasu. Taka sytuacja była między innymi z 2K Games, których gry uwielbiam: udało nam się zrobić tyle pozytywnych, a nawet i szalonych rzeczy, że miło to wspominam. Podobnie z Rockstarem, który jest bardzo wymagającą firmą (znają swoją wartość i jakość swoich gier, dbają o maksymalną spójność przekazu), jeśli chodzi o dotarcie – jednak jak już się udało i zobaczyli, że Cenega jest w stanie sprostać ich oczekiwaniom również na poziomie public relations, to możliwości stały się zdecydowanie szersze. To są takie dwie główne różnice w pracy u dystrybutora i producenta.

konrad_rawinski_wargaming_pga_wywiad

Tomasz: Może trochę zagłębimy się w temat. W przypadku Wargamingu, jak już wiemy, grasz w ich produkcje i jesteś w stanie mówić o nich również z własnego doświadczenia. Czy podobna sytuacja miała miejsce kiedykolwiek przy promocji gry u dystrybutora?

Konrad: Każda gra to jest inna bajka, każda gra to zupełnie inna historia stojąca za nią. Oczywiście, że jeśli chodzi o World of Tanks, to jestem fanem i gram w tę produkcję. Inaczej: nie zmieniłbym pracy i nie przeszedł do Wargamingu, gdybym nie znał tytułu. Jeśli promujesz coś, czego nie lubisz lub nie rozumiesz, to ludzie bardzo szybko będą w stanie zauważyć, że robisz to na siłę. W konsekwencji nie będą chcieli dalszej współpracy lub ją znacząco ograniczą. Wracając jednak do samego pytania, to w przypadku Cenegi udało nam się od właścicieli platform na samym początku załatwić tak zwane „debugi” czy „testkity”; w zależności od firmy stosowane jest inne nazewnictwo. To dało nam możliwość uruchamiania wcześniejszych wersji gier w wersji alpha, beta, kodów preview i review . To był jednak pierwszy krok. Kolejnym było porozumienie się z wydawcami i uzyskanie dostępu do tych wcześniejszych wersji ich produkcji. I to nie tylko dla nas, ale również dla mediów. W ten sposób czy to ja, czy inni koledzy z firmy, ogólnie wszystkie właściwe osoby, mogły zagrać przed premierą i dowiedzieć się więcej. To poprawiło naszą sprawność działania. Jest to absolutnie kluczowe, aby znać to, co jest przeze mnie promowane. Najlepiej jak najwcześniej się da i w jaki najwcześniejszych stadiach. Dzięki temu mam większe i lepsze pojęcie o danej grze, a co za tym idzie mogę, na przykład, odpowiadać na zadane pytania.

Tomasz: Czas na pytanie z haczykiem. Czy zdarzyło Ci się prowadzić akcję promocyjną gry w oparciu tylko i wyłącznie o materiały prasowe przesłane przez producenta?

Konrad: Było tych gier tyle w Cenedze, że ciężko do każdego tytułu mieć wcześniejszy dostęp. Generalnie rzecz biorąc, to przesłanie wspomnianego już preview buildu, czyli wczesnej wersji, oznacza bardzo duże zaufanie, jakim twórcy gry darzą dystrybutora, który nie jest przecież częścią tej organizacji związanej z produkcją. Stąd też parę takich gier się zdarzało, że bazowaliśmy wyłącznie o materiały prasowe. Jednak w takim przypadku do samego tytułu przykładało się również mniejszą wagę, bo jeśli twórca, czy wydawca światowy nie daje narzędzi umożliwiających promocję, to samodzielnie nic z tego nie wyprodukujesz. Musisz mieć jakieś narzędzia, materiały, żeby grę odpowiednio promować. Musisz mieć możliwość zaoferowania wersji preview dla chcących zrobić zapowiedź, chociaż to jeszcze można jakoś zrobić z wykorzystaniem samych materiałów prasowych. Co innego w przypadku wrażeń z grania, czyli tzw. hands-on previews.

Tomasz: Jak odbierasz polski rynek jako osoba odpowiedzialna za PR? Bardziej chodzi mi tutaj o media growe, branżę związaną z rozrywką elektroniczną.

Konrad: Na to pytanie zacznę odpowiedź tak samo, jak w przypadku gier: każde czasopismo, portal to inna bajka. Obecnie współpracuję z ponad setką redakcji, począwszy od portali i pism growych, poprzez pisma zorientowane na lifestyle, aż do redakcji radiowych i telewizyjnych. Każdy z tych typów mediów ma inne potrzeby i musisz dostarczać materiały w różnej formie. Przecież do drukowanego czasopisma nie dostarczysz ścieżki dźwiękowej w formie mp3, bo po co im to – mówiąc tak najbardziej ogólnie. Zdarzają się jednak bardzo nietypowe prośby, które trzeba przynajmniej starać się spełnić. Nie wszystko jest możliwe, ale starać się trzeba. Każde medium to zupełnie inna para kaloszy: niektórzy są bardziej koleżeńscy, bardziej chętni do przygotowania materiałów, natomiast inni wolą większy dystans. Wszystko trzeba uszanować. Nie podam nazwy redakcji ani nazwiska, ale mogę powiedzieć, że z pewną osobą przez te wszystkie lata pracy w Cenedze i Wargamingu ze sporego dystansu staliśmy się naprawdę dobrymi kolegami. Sama praca w PR jest bardzo płynna: musisz samemu starać się tworzyć szanse i możliwości, ale również musisz dostosować się do drugiej strony. Nie jest to z pewnością łatwa praca, jak się może niektórym wydawać. Nie jest to praca typu „fotelik, drinki, impreza, rozmowa”, ale też nie jest to produkcja bomb atomowych, chociaż momentami wkraczamy na pogranicze psychologii. Oczywiście trzeba mieć przede wszystkim dobrą komunikację interpersonalną. Każdy człowiek jest inny i trzeba starać się do niego dostosować. Oczywiście nie w 100%, bo to byłoby sztuczne, ale trzeba respektować drugą osobę i pamiętać, że „to lubi, tego nie lubi”.

Tomasz: Czy w Twojej obecnej pracy, jako osoba odpowiedzialna za PR, zajmujesz się również mediami społecznościowymi?

Konrad: Nie. Za kanały społecznościowe odpowiada u nas w firmie zupełnie inny dział, który skupia się tylko na tym.

Tomasz: Czy jesteś w takim razie w stanie koordynować swoje działania z mediami społecznościowymi?

Konrad: Oczywiście, że tak. W przypadku Wargamingu współpracuje z Anią Makosą, która jest jakby szefową polskiej społeczności i staramy się siebie nawzajem informować o planowanych krokach. Ona pracuje we Francji, ja natomiast w Polsce, więc cała koordynacja odbywa się głównie za pomocą Skype’a oraz e-maili. Staramy się bardzo mocno współdziałać, co przynosi korzyść zarówno społeczności, jak i sprzyja działaniom komunikacyjnym.. Jest to bardzo istotna część mojej pracy i myślę, że wywiązujemy się z tego zadania naprawdę nieźle.

Tomasz: Czy uważasz, że rozwój mediów społecznościowych, a także Steama i ich Steam Reviews, trochę zmienia funkcję PRu?

Konrad: Na pewno trochę tak. Nie wydaje mi się jednak, żeby ta zmiana była tak drastyczna, jak się wszystkim wydaje. PR w głównej mierze odpowiada za relacje z mediami, a one nie tracą na znaczeniu. Jest teraz, moim zdaniem, trochę bańka związana z YouTubem i mediami społecznościowymi, zobaczymy jednak jak to się utrzyma w dłuższej perspektywie. Mniej więcej jest to podobna analogia do już wcześniejszych dziejów: radio nie zabiło gazet, telewizja nie zabiła radia, Internet nie zabił telewizji. Podobnie będzie również z mediami społecznościowymi, czyli będą one płynnie koegzystować z mediami. Z pewnością wpłynie to na zmiany w redakcjach, może modyfikację ich profilu czy szybkość działania. Wpływa  to na pracę PR, jednak z pewnością nie w jakiejś drastycznej formie.

konrad_rawinski_wargaming_wywiad_pga_gildia_3

Tomasz: To teraz trochę cięższe pytania. Zaczniemy od słodzenia: akcja PRowa, z której jesteś najbardziej dumny? Ta jedna i jedyna.

Konrad: Z czystym sercem mogę powiedzieć, że były to kwietniowe finały World of Tanks w Warszawie. Była tam ponad setka różnych mediów z Polski, druga setka mediów ze świata. Do tego zorganizowaliśmy pokazy jeżdżących czołgów w Muzeum Polskiej Techniki Wojskowej na Powsińskiej, a także współpracowaliśmy z miastem stołecznym Warszawą. Ta współpraca była fantastyczna, a na samej konferencji prasowej pojawił się sam Michał Olszewski, czyli wiceprezydent stolicy. Zdecydowanie było to dla mnie najtrudniejsze wyzwanie i najtrudniejsza akcja PR, ale jestem z niej cholernie dumny. Ten moment, kiedy zaczynasz pierwszy dzień imprezy, dostajesz telefon od znajomego, który mówi „kupuj Super Express”, kupujesz, patrzysz, a tam na pierwszej stronie „Czołgi w Warszawie” – niesamowite uczucie. Zdecydowanie ta impreza, jeśli chodzi o Wargaming. W przypadku Cenegi i gier promowanych przeze mnie, to chyba dwie rzeczy równorzędnie. Z pewnością Batman: Arkham Asylum, która trafiła na okładki niemal wszystkich pism branżowych w tamtym okresie, a było ich naprawdę sporo. Drugim, równorzędnym, tytułem była Mafia II – nie tylko wspaniale współpracowało się z chłopakami z 2K, ale również grafika z gry trafiła na okładkę dodatku kulturalnego do gazety Dziennik, gdzie pojawiła się spora, pierwsza zapowiedź w Polsce. Z całości działań z Mafią II mam świetne wspomnienia.

Tomasz: To teraz w drugą stronę: akcja, do której byś się nie przyznał?

Konrad: Ciężko powiedzieć. Promujesz to, co dana firma wydaje. Nie chciałbym wymieniać tytułu, żeby nie zrobić komuś przykrości. Gra była bardzo słaba i generalnie ciężko się przy niej pracowało… Ale nie będę wymieniać tytułu. Tego nie mogę zrobić zarówno ze względów osobistych, jak i nie pozwala mi na to etyka zawodowa.

Wojciech Karwecki: Jak zostać PRowcem? Jakie wykształcenie jest wymagane oraz jakie cechy charakteru?

Konrad: Generalnie rzecz biorąc jest tak, jak ze wszystkim innym we współczesnym świecie: każdy może być dziennikarzem. Może nie tyle dziennikarzem, co dzięki mediom społecznościowym każdy może założyć bloga i pisać tam teksty. Pozostaje pytanie o ich jakość. Znam jednak wielu blogerów, których jakość tekstów jest na fantastycznym poziomie. Nieważne gdzie, zawsze liczy się profesjonalizm człowieka i jego podejście. Jeśli chodzi o wykształcenie, to nie ma tutaj jakiejś złotej reguły. Sam PR jest bardzo płynny. Na pewno trzeba mieć dobre zdolności interpersonalne, a także mieć dużą wytrwałość w dążeniu do celu. Cierpliwość również się przydaje, bo zdarzają się sytuacje, że prosi się o coś twórców lub developerów o rzeczy, które ciężko uzyskać i trzeba być jak taki osiołek, który co chwila będzie pukał, pukał, pukał i pukał. Aż w końcu ktoś po dziesiątym mailu przeczyta i odpowie, bo zobaczy, że zależy nam na danej sprawie. Ja na przykład mam wykształcenie politologiczne i jestem także po studium nauczycielskim, co może wydać się śmieszne i totalnie niezwiązane z tematem. Z drugiej jednak strony – jeśli staniesz przed klasą trzynasto- i czternastolatków, a później przez godzinę musisz ich nauczyć opowiadać o Mieszku I – a dzieciaki są, jakie są i od razu wytkną, jeśli je nudzisz – to okazuje się, że studium nauczycielskie nie jest takie złe. Przede wszystkim uczy przemawiania do grupy 20-30 osób, płynności wypowiedzi, a także, co najważniejsze, występów przed publicznością, które są przecież dość istotne w pracy PRowca. W związku z tym polecam każdemu takie studium. Sama praca natomiast nie zawsze wygląda tak miło i przyjemnie, jak wygląda to z drugiej strony: w środku jest zawsze dużo stresu. Podsumowując: wydaje mi się, że wykształcenie głównie humanistyczne, ale znam kilku PRowców, którzy są po kierunkach ścisłych, stricte matematycznych. Kolejną kwestią jest znajomość języków obcych, to jest nawet konieczność. Ja znam polski i angielski, ale w tym momencie nie ma możliwości pracowania jako PR manager bez znajomości języka obcego. Uczę się w tej chwili niemieckiego, francuskiego… Może nie zagłębiajmy się w efekty. Natomiast języki dobrze znać i warto coś wiedzieć o całym otaczającym świecie, czyli nie skupiać się tylko na temacie obracających w czołgach gąsek, ale również tym, co się dzieje w wydarzeniach społecznych, kulturalnych, sportowych czy politycznych. Sama praca w PR nie jest rozmową tylko na temat gry, ale także dialogi przed, dialogi po i dobrze jest coś wiedzieć w tematach ogólnych i aktualnych, żeby być osobą w miarę interesującą dla rozmówcy.

Wojciech: Czy w rozmowach z klientami, kiedy musisz promować produkt, podejść z nim do dziennikarza lub innej osoby, zdarza Ci się wykorzystywać jakieś sztuczki manipulacyjne?

Konrad: Oczywiście! Daj 10/10 mojej najnowszej grze albo nie dożyjesz jutra! (śmiech) A tak poważnie rzecz biorąc: nie byłem szkolony w jakichś sztuczkach, ani nie staram się ich stosować. Miałem ledwo jeden trening występowania przed kamerą i to tyle. Polegało to jednak stricte na poznaniu techniki, która pozwalała najlepiej prezentować się przed kamerą, a nie na jakichś socjotechnicznych sztuczkach.

Wojciech: A co z mową ciała?

Konrad: Mowa ciała jest istotna i nie można przesadzać w gestykulacji, co ja notorycznie robię. Dlatego nienawidzę się oglądać w wywiadach wideo. Na pewno trzeba panować nad tym, co się robi. Z drugiej strony nie można stać jak słup przez 15 minut i wszystkie najważniejsze kwestie trzeba starać się jakimś gestem czy mimiką twarzy podkreślić i zaakcentować. Wydaje mi się jednak, że jest to dalekie od socjotechniki. Przede wszystkim kluczem do dobrych relacji jest – może to głupio zabrzmi, jak banał, ale ja tak uważam – jest po prostu szczerość: jeśli nie mogę czegoś powiedzieć, to po prostu to mówię. Jak chociażby w przypadku tej gry, o którą pytałeś. Nie powiem i koniec. Chodzi o szczerość w relacjach. Jeśli człowiek mówi, że postara się chociaż coś załatwić, to rzeczywiście trzeba coś zrobić, a nie naobiecywać i za dwa tygodnie powiedzieć, że się nie udało. Nawet coś takiego może zabrzmieć po prostu nieszczerze i można to wychwycić.

Tomasz: Jak to jest ze stresem? W Twojej pracy jesteś szefem, kontrolujesz to, co się dzieje i jesteś za to odpowiedzialny. Wobec tego powiedz mi, jak wyglądał Twój poziom stresu przed wspominanym już Grand Finals w Warszawie? Bezsenność? Jakieś inne problemy?

Konrad: Bezsenność, blisko rozwodu generalnie, bo byłem już tak nieznośny i tak czepliwy – w tym miejscu chciałbym pozdrowić moją małżonkę, która to wytrzymała. Wieczny stres, za dużo wypalonych papierosów, za dużo wypitego piwa, wspomniana bezsenność. Generalnie rzecz biorąc wszystkie złe rzeczy, które idą ze stresem, miały tutaj miejsce. Oczywiście bez przesady, bo jestem ojcem dwójki dzieci, więc nie stałem się nagle hipisem. Natomiast zdecydowanie dużo stresu było z tym związanego, ale się udało, co najważniejsze. Jak pierwszy raz jechałem na targi Gamescom jeszcze do Lipska z ramienia Cenegi, gdzie generalnie wchodzisz do innego świata: ludzie dzwonią, trzeba czegoś lub kogoś przypilnować, zadbać o dziennikarzy i ich sloty. Jesteś pierwszy raz na takiej imprezie i nie wiesz, co się dzieje, to wtedy ten poziom stresu jest naprawdę gigantyczny. Dlatego taka ważna porada: zawsze w pracy PRowca ważne jest rozeznanie sytuacji: gdzie się znajdujesz, gdzie są najbliższe wyjścia, gdzie są toalety, gdzie jest jedzenie, gdzie można wyjść i zapalić, ile czasu potrzeba na przejście między tymi miejscami i stanowiskiem, którym się zajmujesz. Trzeba bardzo mocno kontrolować czas i mieć wszystko zaplanowane od momentu wstania aż do momentu położenia się. Ja, na przykład, wszystko sobie dokładnie rozpisuje i mam, mniej więcej, zaplanowane poszczególne zadania na cały dzień.

konrad_rawinski_wargaming_wywiad_pga_gildia_2

Tomasz: Ale zdarzyło Ci się zarywać nocki, żeby zdążyć z projektem lub w związku z niewykonaniem planu?

Konrad: Oczywiście. Praca PRowca jest, jak mówiłem, bardzo płynna. Zdarzają się fakapy (wpadki – red.), zdarza się, że ktoś nie przyjdzie na bardzo ważny wywiad. Albo że przyjdzie i jedyne, co chce zrobić, to coś skrytykować merytorycznie lub bez wiedzy, bo tak mu się wydaje. Takie rzeczy się zdarzają, ale trzeba umieć sobie z nimi radzić. Przykładowo:  jeśli ktoś nie dotrze na bardzo ważny wywiad, to trzeba od razu szukać rozwiązania, jak na przykład przesunięcie na późniejszą godzinę albo mailowo, przez Skype, przez telefon. Możliwości jest dużo. Nie można nigdy zrobić czegoś takiego, że siedzisz i mówisz „Świat się zawalił”. Nie – jutro też wstaje nowy dzień. Tylko trzeba starać się poradzić w danej sytuacji. A jeśli nie jesteś w stanie takiej sytuacji rozwiązać, to przynajmniej przed sobą być szczerym i powiedzieć „dobra, zrobiłem wszystko, co w mojej mocy; zrobiłem to, to i to; nie udało się, trudno – zrobimy coś innego”.

Tomasz: To ostatnie pytanie. W zasadzie dwa.

Konrad: W zasadzie dwa…

Tomasz: (śmiech) Dwa w jednym. Czy zdarzyło Ci się kiedyś, że zabrakło Ci sił podczas przygotowywania jakiegoś wydarzenia i czy poprosiłeś o pomoc kogoś innego z branży PR lub z Twojego otoczenia w celu rozwiązania jakiegoś problemu?

Konrad: Tak. Czasem zdarzy się tak, że opadasz z sił i cała sytuacja może przerosnąć. Ale generalnie rzecz biorąc, to trzeba najwyżej zrobić jeden krok w tył, zastanowić się nad sytuacją, jaką mam, rozpisać, co należy zrobić i to po prostu robić. Albo wziąć urlop. Albo zmienić zawód. Jeśli natomiast chodzi o współpracę z innymi kolegami PRowcami, to nie będę tutaj mówił o szczegółach, ale z tymi, z którymi się znamy i lubimy, staramy się zawsze sobie pomagać. Czy kontaktem, poradą czy czymkolwiek potrzebnym w danym momencie. Wydaje mi się, że koleżeństwo, tak samo, jak jest w branży dziennikarskiej, tak samo powinno być w branży PRowej. Jeśli mogę komuś pomóc teraz, to on w przyszłości pomoże mi. Wiele razy tak miałem.

Tomasz: Dziękujemy za wywiad.

Konrad: Dzięki wielkie!

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post

Komentarze