feat -modecom-volcano-gamer

Klawiatura Volcano Gamer – test

Plusy:
+ potencjalnie świetne przełączniki
+ przewód w oplocie
+ sporo funkcji zaszytych w klawiszach
+ solidna konstrukcja

Minusy:
- konserwatywny wygląd
- przydałyby się potężne makra


Klawiatury mechaniczne bez wsparcia oprogramowania to coś, co każdy szanujący się producent sprzętu dla graczy chce mieć w swojej ofercie. Walcząca o swój kawałek tortu firma Modecom również.

test -modecom-volcano-gamer

Dokładna nazwa testowanego modelu to K-MC-GAMER-U. Producent jednakże używa też prostszej: Volcano Gamer. My również przy takiej pozostaniemy. Wizualnie sprzęt prezentuje się klasycznie, by nie rzec konserwatywnie. Prosty blok klawiszy z małym “enterem”. Podświetlony na czerwono za sprawą indywidualnych diod w każdym klawiszu. Co ważne, klawisze powleczono warstwą przeciw ścieraniu. Znaki na nich od naszych palców chroni dodatkowa warstwa żywicy. Sam plastik jest solidny, ale przecież najważniejsze w mechanicznej klawiaturze jest nie to, co na wierzchu, a to, co pod spodem. Czyli przełączniki.

test -modecom-volcano-gamer-1

Od jakiegoś czasu monopol na dobre przełączniki nie istnieje. Rozmaici producenci albo poszukują własnych rozwiązań, albo szukają optymalnych dla siebie cenowo gotowców. Ponieważ za klasyczne Cherry płaci się już sporo, kilka firm oferuje alternatywy dla nich. Wśród nich jest Kaihua Electronics, chiński producent chcący umościć się na rynku obok Niemców zlecających robotę Chińczykom. Volcano Gamer wykorzystuje przełączniki mechaniczne Kailh Blue, dosyć dobrze odpowiadające pod względem specyfikacji “błękitnym wisienkom”. Dosyć dobrze, a w zasadzie normal idealnie – ale o ile klawiatury z Cherry MX istnieją na rynku długo i niejeden użytkownik poddał je wieloletnim katorgom, wytrzymałość przełączników Kailh oceni czas. Spokojnie, nie ma powodów, by wątpić, że kontrole jakości mają równie dobrą, jak Niemcy. W sumie odpowiednik Cherry MX Blue tej samej firmy, ale z logotypem Razera (nazywany dla niepoznaki zielonym) jak na razie nikogo nie zawiódł…

test -modecom-volcano-gamer-2

Jak na model z graczem specjalnie w nazwie, wybór niebieskich przełączników może trochę dziwić. Przypomnijmy, że mówimy o wersji ze skokiem prawie 2 mm i zauważalną histerezą. Krótko mówiąc: doskonale wiemy, kiedy klawisz jest naciskany i kiedy wraca do pozycji wyjściowej. Domownicy również. Z własnego doświadczenia wiem, że MX Blue, których te są kopią, dobrze sprawdzały mi się przy pisaniu. Nie patrzę na klawiaturę i czasem zdarza mi się za szybko uderzać w klawisze. Kliki niebieskich przełączników stabilizują pracę, bo “na ucho” wiem, kiedy zwolnić tempo. W graniu głośne przełączniki są nieco kontrowersyjne, bo o ile w słuchawkach można je ignorować, to przy pełnym zestawie głośników człowiek chciałby słyszeć grę, a nie klawisze. Volcano Gamer tego komfortu nie zapewni.

test -modecom-volcano-gamer-3

Jeśli zastrzeżenia co do pracy niebieskich przełączników was nie dotyczą – lub je ignorujecie – jest to sprzęt wielofunkcyjny. Nada się zarówno do pracy, jak i do rozrywki. Technicznie rzecz biorąc, Polacy użyli wszystkiego, co może zapewnić potencjalną jakość za całkiem sensowną cenę. Trochę w Volcano Gamer zaskakuje podkładka pod nadgarstki (w konstrukcji prosta i wygodna), łatwa w instalacji, nieco trudna w demontażu. Przygotujcie się na konieczność używania płaskiego śrubokręta.

test -modecom-volcano-gamer-4

Do obsługi klawiatury Volcano Gamer nie potrzebujemy żadnego oprogramowania. Jak w najlepszych klawiaturach adresowanych dla hardcorowych graczy, wszystko obsługujemy klawiszologią. Sprzęt ma wewnętrzną pamięć i sobie wszystko zapamiętuje. Osobiście szanuję takie rozwiązania, choć są nieco bardziej wymagające, ale pasują do idei sprzętu dla zawodowców. Gdziekolwiek nie trafisz ze swoją klawiaturą, zawsze twoje profile i preferencje są takie same. Czyli klawiatura turniejowa. Tylko, że z przełącznikami Blue. No dobrze, na turniejach i tak masz słuchawki na uszach, a wyrazisty skok i histereza robią swoje. Tyle, że istnieją lepsze “kolorki” przełączników dla zawodowców.

test -modecom-volcano-gamer-5

Warto zaznaczyć, że nie jest to klawiatura podświetlana w gamie RGB. Diody są integralną częścią przełączników i ze względu na wizerunek (oraz zapewne koszta) świecą tylko w barwie czerwonej. Jak wulkan, to wulkan. Za to można sobie całkiem dowolnie konfigurować aktywne podświetlenie w ramach wybranych klawiszy. Oczywiście udostępniono nam podstawowe wodotryski, czyli pulsację podświetlenia, albo efekt “oddychania”. Poza tym mamy sporą opcję definiowania funkcji wybranych klawiszy. Na wielkie makra nie ma co tu liczyć, ale ustawień jest sporo i bez instrukcji (na szczęście dostępnej też w wersji papierowej)

Volcano Gamer spełnia turniejowe założenia jeszcze w jednym aspekcie. To sprzęt sprawiający wrażenie pancernego, mający sporą masę. Na tyle dużą, że da się tą klawiaturą bronić domu podczas apokalipsy zombie. No i przewód jest w oplocie, jak należy. Ogólnie – poza tą kwestią związaną z niebieskimi przełącznikami, jest to naprawdę solidna opcja dla graczy, zwłaszcza jeśli idzie o kryterium ceny, bo Modecom wciąż nie może wykrzykiwać za wysokich cen. Rzekłbym, że dobre, bo polskie, ale w tym wypadku element chiński mi na to nie pozwala.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post

Wygląd: 4/5
Wykonanie: 5/5
Funkcje: 3/5
Stosunek ceny do jakości: 4/5
Ogólnie: 4/5

PODSUMOWANIE:

Porządna klawiatura w technologii, którą czas zweryfikuje.

Komentarze