feat - fifa 12 rec

FIFA 12 – recenzja gry

Ocena: 9,0

Plusy:
+ wciąż widać spore postępy
+ poprawiona oprawa wizualna
+ ponownie zapewni rok grania
+ masa nowych trybów i poprawa starych

Minusy:
- błędy w skryptach odpowiedzialnych za komentarz
- ponownie wprowadzono płatne Online Pass


Mój mały jubileusz

Ubiegłoroczna edycja FIFY była pierwszą recenzją, jaką opublikowałem w Gildii Gier Komputerowych. Było to dokładnie rok temu. Rok, w trakcie którego do FIFY 11 powracałem wyjątkowo często. Kilkaset meczy rozegranych po sieci i kilka sezonów w roli managera Manchesteru United  nie było w stanie mi się znudzić i taki stan trwałby zapewne do dzisiaj, gdyby w czytniku mojego Xboxa nie zawirowała płyta z tegoroczną edycją piłki od EA Sports. Cóż zatem nowego znajdziemy w FIFA 12? Wbrew powszechnie panującej opinii na temat tasiemcowych cyklów Electronic Arts, najnowsza odsłona ich flagowej w Europie serii sportowej przynosi ze sobą szereg mniejszych i większych zmian, które skutecznie zbliżają serię do ideału. Cieszy niezmiernie fakt, że zostawienie w pokonanym polu wielkiego niegdyś rywala, jakim był Pro Evolution Soccer, nie rozleniwiło autorów FIFY.

Losing Eleven

Tym niechlubnym mianem ochrzciłem swoją drużynę po rozegraniu kilku pierwszych spotkań w sezonie. Do grania w FIFĘ powróciłem w roku 2009, definitywnie żegnając się z hołubionym od dawna Pro Evolution Soccer. Przez te trzy lata zacząłem odnosić wrażenie, że całkiem niezły ze mnie gracz. Pojedynki z SI na poziomie legendarnym stanowiły co prawda wyzwanie, jednak ani FIFA 10, ani też ta z cyferką 11 nie były w stanie wywołać u mnie uczucia frustracji. Dopiero wprowadzona w tegorocznej edycji Obrona Taktyczna obudziła mnie z letargu. Jedna z dwóch głównych nowości, obok Impact Engine o którym słów kilka napiszę później, potrafiła mi napsuć sporo krwi. Pomimo samouczka, z którym spotykamy się przy pierwszym kontakcie, opanowanie nowego systemu gry obronnej to droga przez mękę. Trochę dziwnie się poczułem, gdy na Old Trafford moja drużyna doznała upokarzającej porażki w towarzyskim meczu z jakimś tam średniakiem z MLS. Każdy nieporadny ruch i chwila niezdecydowania kończyły się utratą bramki. Sytuacje, w których rywal wychodził do pojedynku sam na sam z bramkarzem, zdarzały mi się nader często. Cóż zatem się zmieniło? Przede wszystkim funkcje przypisane do przycisków na padzie. W poprzednich edycjach wystarczyło trzymać wciśnięty przycisk A, by nasz obrońca trzymał się blisko rywala i próbował automatycznie wyłuskać mu piłkę spod nóg. Tym razem wszystko zostało przekazane w nasze ręce. Ten sam przycisk, którego używaliśmy dotychczas, pozwoli nam tylko na trzymanie się blisko rywala. Aby odebrać mu piłkę, musimy sami zadecydować kiedy i w jaki sposób to zrobić. Oczywiście do tego celu posłużą nam już inne klawisze kontrolera. Osobno dla wślizgu i dostawienia nogi. Ewentualnie możemy spróbować złapać przeciwnika za koszulkę lub wytrącić z rytmu walką bark w bark. Problem polega na tym, że spóźniona reakcja może spowodować przykre konsekwencje. W pierwszym przypadku ścigany napastnik może odskoczyć nam o kilka metrów, w drugim natomiast możemy spowodować jego upadek i zarobić kartkę, ewentualnie rzut karny. Nie jest lekko. Sterowani przez konsolę zawodnicy nauczyli się wielu nowych sztuczek. Często stosują różnorodne dryblingi, zmieniają tempo, grają szybkimi podaniami i strzelają na bramkę z każdej dogodnej sytuacji. Ich ataki zyskały na niekonwencjonalności i czasami odnosiłem wrażenie, że gram przeciwko żywemu przeciwnikowi, a nie krzemowym układom. Ich wyższa inteligencja w połączeniu z nowym sposobem sterowania defensywą stanowi nie lada wyzwanie nawet dla weteranów serii. Dla tych, którzy nie mogą oswoić się z Obroną Taktyczną, twórcy przygotowali w opcjach możliwość powrotu do znanych z poprzednich odsłon ustawień standardowych. Zapewniam jednak, że nawet wtedy gra nie będzie wcale znacznie łatwiejsza.

Kto Cię tak połamał?

Impact Engine – nowy silnik fizyczny zastosowany w tegorocznej edycji to druga z nowości w serii. Jak sama nazwa wskazuje, odpowiada on za efekty zderzeń piłkarzy. Nigdy tak naprawdę nie miałem zastrzeżeń do tego, co działo się na boisku w ubiegłych latach i wydawało mi się, że wprowadzenie wspomnianego silnika to tani chwyt marketingowy. Nic z tych rzeczy. Dopiero teraz można zauważyć, z jakim impetem zawodnicy wchodzą ze sobą w interakcję. Rzadko zdarza się, byśmy dwa razy w jednym meczu zobaczyli tą samą animację upadku. Zawodnicy inaczej reagują, gdy lekko zostaną zahaczeni nogą, potraktowani hokejowym „wejściem z bara”, szarpnięci za koszulkę czy też skoszeni równo z trawą. Równie ważne jest też symulowanie kontuzji nabytych podczas takich starć. Wszystkie te nowości mają na celu zwiększeni realizmu i wywiązują się z tego zadania prawie w stu procentach. Jedynym aspektem wymagającym dopracowania są rzadko spotykane zabawne sytuacje, w których to piłkarze doznają dziwnego skrętu stawów kolanowych i skaczą na jednej nodze, ewentualnie są wyrzucani w powietrze na wysokość około dwóch metrów. Po publikacji dema, w Internecie pojawiła się cała masa filmików, na których to mogliśmy podziwiać wspomniane przeze mnie popisy zawodników. Zabawnie wygląda zwłaszcza sytuacja, gdy leżący na trawie piłkarz spowoduje upadek kolejnego, na którego też wpada kilku następnych i tworzy się piramida z ludzkich ciał.

Niedocenione nowości

Kampania promocyjna FIFY 12 koncentruje się przede wszystkim wokół dwóch opisanych powyżej nowości. Z pewnością najważniejszych w kwestii rozgrywki, ale na całe szczęście nie jedynych. Jestem niezwykle pozytywnie zaskoczony faktem, że w swoim nowym produkcie EA Sports przemyciło znacznie więcej nowinek, niż można by się było spodziewać. Zarówno dla samotników, jak też i wielbicieli rozgrywki wieloosobowej. Zacznę może od tych pierwszych. Znany już tryb kariery ponownie pozwala nam wcielić się w piłkarza oraz w managera. Zarówno grającego, jak też i siedzącego na ławce trenerskiej. W recenzji ubiegłorocznej edycji sporo miejsca poświęciłem na opis tego trybu i wydawało mi się, że tym razem zbyt wiele nowości się nie pojawi. Na szczęście myliłem się. Producenci po raz kolejny potwierdzili, że dążą do jak najwierniejszego przeniesienia realiów piłki nożnej  do swojej gry. Zarówno na boisku, jak też poza nim. Nowy ekran trybu kariery zawiera szereg informacji, których brakowało poprzednio. Plotki transferowe, wypowiedzi piłkarzy i trenerów. Wszystko, co fani piłki nożnej spotykają na portalach internetowych, ma swoje odzwierciedlenie w grze. Zawodnicy udzielają wywiadów, narzekają na swych obecnych pracodawców i wyrażają chęć odejścia z klubu. Trenerzy skarżą się na pracę sędziego, lub chwalą swych piłkarzy po dobrym spotkaniu. Niezwykle łatwo wsiąknąć w świat wirtualnego futbolu i za to należą się autorom oklaski na stojąco. To jednak nie wszystko. Po raz pierwszy w serii mamy do czynienia z autentycznymi nazwiskami trenerów. Jest zatem Sir Alex Ferguson, Arsene Wenger, Harry Redknap, Jose Mourinho, Josep Guardiola I setki innych znanych trenerskich gwiazd. Niestety nie ujżymy ich fizjonomii, tak jak miało to miejsce w FIFA World Cup 2010. Nowością jest także możliwość udziału w konferencjach prasowych przed co ważniejszymi meczami, podczas których możemy wypowiadać się zarówno na temat własnej drużyny, jak też i rywala. Czy to wszystko? Ależ skąd. Podczas okna transferowego dowiadujemy się, które drużyny się wzmacniają, tworzony jest ranking najdroższych transakcji między klubami. Także nasi piłkarze potrafią nas poinformować o chęci opuszczenia klubu, ewentualnie o zakończeniu piłkarskiej kariery. Dla miłośników statystyk przygotowano także rankingi najlepszych piłkarzy w naszym składzie a także szkółkę juniorów, która powraca do serii po raz pierwszy w tej generacji konsol. Możemy zatrudnić skautów, których następnie wysyłamy w konkretny region na zwiady. Co miesiąc dostajemy raporty, w których przedstawiają poszczególnych młodych piłkarzy i prognozują ich rozwój. Dzięki temu możemy podpisywać kontrakty z nastolatkami i liczyć na to, że rozwiną się w gwiazdy światowego formatu. Oczywiście im lepszy skaut, tym lepszych piłkarzy znajduje, ale także jego usługi są znacznie droższe. To w zasadzie wszystko, co powinniście wiedzieć na temat trybu kariery, który został w tym roku wyjątkowo dopieszczony.

Zanim przejdę do rozgrywek wieloosobowych, wspomnę jeszcze o Ultimate Team. Debiutujący w FIFA 10 jako płatne DLC tryb jest połączeniem trybu managerskiego z grą karcianą. Tworzymy drużynę, dostajemy talię kart z piłkarzami i rozpoczynamy karierę. Piłkarzy możemy odsprzedawać lub wymieniać na innych. W zeszłorocznej edycji tryb ten dostępny był także jako dodatek, tym razem jednak darmowy. Teraz, w FIFA 12, Ultimate Team jest obecny od samego początku w menu głównym. Dzięki takiemu rozwiązaniu , po raz pierwszy w swojej krótkiej historii, tryb ten został w pełni zlokalizowany.

W tegorocznej edycji EA Sports Canada sporo wysiłku włożyło w urozmaicenie trybów wieloosobowych. Oprócz standardowych dla serii meczów rankingowych pojawiło się sporo nowości. Pierwszy to tryb nazwany Sezony Pojedynków. Są to interaktywne ligi, w których bierzemy udział zarówno w standardowych meczach, jak też pucharowych. Sukcesy na boisku nagradzane są awansem do wyższej klasy rozgrywkowej. Ligi te są niezwykle wciągające i wprowadzają zdrową rywalizację pomiędzy graczami. Twórcy urozmaicili także aspekty społeczne FIFY. W celu zwiększenia więzi graczy ze swymi ulubionymi drużynami, utworzono ciekawą opcję nazwaną po prostu Wspieraj Swój Klub. Na konto wybranej przez nas drużyny wpływać będą punkty doświadczenia, jakie zdobywamy w którymkolwiek z trybów. Punkty zdobywane są też przez innych graczy, zaś gra wylicza ich średnią i na jej podstawie tworzone są wirtualne rankingi klubów. Co tydzień tabele są resetowane, zaś kluby z najmniejszą średnią punktów spadają do niższych lig. Wbrew marginalnemu znaczeniu wspomnianej nowości, ma ona niebagatelny wpływ na samopoczucie wszystkich futbolowych fetyszystów. Takich smaczków jest w FIFA 12 całkiem sporo. Wszystkie wspomniane już dodatki powodują, że znacznie więcej czasu spędzamy w menu pomiędzy rozgrywanymi meczami. Za pomocą jednego przycisku na padzie przenosimy się do ekranu, w którym zapoznać można się z rozmaitymi statystykami, wiadomościami o wynikach naszych znajomych, czy też wyzwaniami EA Sports. W trybie tym odtwarzamy historyczne scenariusze z prawdziwych boisk piłkarskich.

Mówiąc bez ogródek, autorzy dostarczyli w tym roku całą masę nowych pomysłów które powodują, że nowa FIFA uczyniła ogromny progres względem swojej poprzedniczki.

Rok z głowy

Tak w skrócie można podsumować nową odsłonę piłki nożnej od EA Sports. Nowe tryby umilą te setki godzin, jakie przyjdzie nam spędzić przy FIFA 12. Podobnie wygląda kwestia mechanizmów rozgrywki, których opanowanie sprawia olbrzymią satysfakcje. Obok wspomnianego już w tej recenzji nowego systemu obrony, zaobserwować możemy także lifting poczynań ofensywnych. Piłkarze obdarzeni lepszą techniką trzymają piłkę przy nodze i potrafią umiejętnie zastawiać się ciałem. Dopracowano także strzały zza pola karnego, które częściej kończą się bramką i zwiększono skuteczność dryblingów.

Ostatnim aspektem wartym omówienia jest oprawa audio-wizualna. Produkcja EA Sports Canada także na tym polu dokonała sporego postępu. Zmiany zauważyć można już w trakcie poruszania się po menu głównym, które solidnie przeprojektowano. Znacznie lepiej prezentują się także twarze piłkarzy, niestety tylko te, które odwzorowano na podstawie fotografii. Ci mniej rozpoznawalni raczej nie przeszli głębszej metamorfozy. O poprawionej animacji wspominałem już przy okazji opisu Impact Engine. Przed meczami prezentowane są ciekawe animacje, tabele ligowe i składy z wyróżnieniem najskuteczniejszych graczy. Nowością w serii jest szybkie wznowienie wyrzutu z autu, po którym można przeprowadzić szybkie kontry. Nie ma także denerwujących przestojów w trakcie zmian. Oprawa dźwiękowa to standardowa dla serii mieszanka różnych stylów muzycznych i komentarz duetu Szpakowski & Szaranowicz. Pomimo dogrania sporej ilości nowych tekstów, w dalszym ciągu wiele ich wypowiedzi pozbawionych jest sensu, lub są nieaktualne. Jako kibica Manchesteru United, drażni mnie powtarzany już od kilku edycji tekst, z którego wynika, że Liverpool ma na koncie więcej tytułów mistrza Anglii. Takich kwiatków jest więcej, zwłaszcza gdy wsłuchamy się w wymowę zagranicznych nazwisk. Tu jest już wybitnie słabo.

Czy warto zatem interesować się najnowszą FIFĄ? Oczywiście. Zmian jest wystarczająco dużo, by potraktować grę jako nowy produkt, a nie uaktualnienie zeszłorocznej edycji. Jedyny problem mam z oceną. Rok temu postawiłem dziewiątkę, a FIFA 12 jest pozycją znacznie lepszą. Dychy jednak nie dam, bo zarezerwowałem ją dla tytułu, który zrecenzuję następnym razem. Aby zręcznie wybrnąć z tej sytuacji, obniżam ocenę o jeden. Wobec powyższego, w tym roku FIFA ponownie otrzymuje zatem ocenę 9/10. Mam jednak nadzieję, że za rok EA Sports postara się równie mocno. Jeśli tak się nie stanie, wyłamię się z tradycji i będę „jak brzytwa”, jak to mawiał jeden z byłych premierów.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post

Komentarze