feat - fifa 11 rec

FIFA 11 – recenzja gry

Ocena: 9,0

Plusy:
+ poprawione błędy poprzedników
+ lepsza oprawa spotkań
+ zapewni co najmniej rok gry

Minusy:
- błędy w skryptach odpowiedzialnych za komentarz
- online Pass
- trochę okrojony z opcji tryb managerski


Początek jesieni jest dla wielu miłośników wirtualnej piłki kopanej ulubionym okresem w roku. To właśnie wtedy na rynku, z regularnością szwajcarskiego zegarka, ukazują się dwa czołowe tytuły reprezentujące ten gatunek – Pro Evolution Soccer i FIFA. Do 2009 roku byłem zwolennikiem (można nawet rzec, że fanboyem) serii stworzonej przez Konami, jednak FIFA 09 w wersji na x360 bezlitośnie uświadomiła mi, po czyjej stronie jest teraz piłka. W następnym roku bez zastanowienia wybrałem FIFA 10, choć nie powiem, żeby był to tytuł pozbawiony wad. Teraz, przed podjęciem decyzji, postanowiłem przetestować dema obu produkcji sygnowanych cyferką 11 i ponownie wybór padł na FIFĘ. Czy żałuję? Dotychczas nie, bo zmian na plus w stosunku do zeszłorocznej edycji jest wcale nie mało.

Nowe – stare tryby, czyli zmiany w szatni

Dla samotników EA Sports nie przygotowało w zasadzie nic nowego, choć wystarczy chwila, by coś jednak było można zauważyć. Zmiany są, wbrew pozorom, całkiem spore. Zacznijmy od tego, że zrezygnowano z oddzielnych trybów managera i piłkarza, decydując się na połączenie ich w jedną karierę. Można teraz zdecydować, czy chce się być piłkarzem, managerem czy też grającym managerem. Ponieważ mózg mam mniej leniwy od nóg, jak co roku zdecydowałem się na tryb managera, z możliwością rozgrywania meczów sterując całą drużyną. Po kilkudziesięciu rozegranych spotkaniach już wiedziałem, że spędzę z FIFĄ 11 przynajmniej najbliższy rok. Twórcy wyeliminowali wszystkie błędy obecne w trybie managerskim w poprzednich odsłonach i sprawili, że nie mam już ochoty rzucać padem po ścianach. Całkowicie nowe menu kariery zbudowane zostało na zasadzie strony internetowej, informującej nas o wynikach spotkań, transferach i kontuzjach. Mamy tutaj standardowo dostęp do opcji taktycznych i ustalania składu, menu transferów, wyników pozostałych lig (nareszcie). Możemy także decydować, jaką część budżetu przeznaczyć na transfery, a jaką na pensje dla piłkarzy (kolejna nowość, bardzo przydatna). Sam interfejs jest przy okazji znacznie szybszy i bardziej intuicyjny niż u poprzedniczki z numerkiem 10. Dodać trzeba, że EA Sports podpisało umową z angielską Barklay’s Premier League, dzięki czemu mamy pełne odzwierciedlenie wszystkich zespołów (cztery klasy rozgrywek) jak też trofeów zdobywanych przez piłkarzy na boisku. Wprowadzono nowy system przeprowadzania transferów, w którym najpierw negocjujemy z klubem kwotę transferu, a następnie już z piłkarzem ustalamy warunki indywidualnego kontraktu. Tu kolejny plus dla autorów za to, że zarówno wartość piłkarzy, jak też ich zarobki odpowiadają tym z rzeczywistości. Jeszcze nigdy poczucie udziału w piłkarskim świecie nie było tak autentyczne. Wrażenie to potęgują także przewijające się w dolnym pasku aktualne wyniki z prawdziwych boisk. Zniknęło też kilka opcji. Brakuje mi możliwości zainwestowania w sztab szkoleniowy klubu i jego infrastrukturę bądź też podpisywania umów ze sponsorami. Były to jednak detale, które miały małe przełożenie na przebieg wydarzeń na boisku. Wielka szkoda jednak, że zrezygnowano z opcji wyszukiwania młodych talentów przez skautów. Ogólnie nowa oprawa trybu managerskiego podoba mi się znacznie bardziej i mam nadzieję, że z czasem nie wyjdą na wierzch błędy, jakimi smagała mnie po twarzy zeszłoroczna edycja. Wspomnę tu chociażby o fakcie, że kilkukrotnie zaczynałem tryb managerski od początku, ponieważ, podpisując kontrakt z nowym pracodawcą okazywało się, że budżet objętego przeze mnie klubu z dnia na dzień zmienił się ze 100 milionów euro na minus 100 miliardów. O transferach mogłem zatem sobie pomarzyć. Pozostawało jedynie ponownie rozpocząć karierę, i tylko po to, by po kilku sezonach znów spotkać się z tą dolegliwą przypadłością.

Co nowego na murawie?

Tutaj zmian nie ograniczono tylko do kosmetyki, choć od niej zacznę. Nowe detale cieszą oko. Piłkarze stojący w tunelu przed meczem, fajerwerki po wygraniu któregoś z trofeów, ciekawsze ujęcia z boiska. Brakuje tylko znanych z World Cup 2010 zbliżeń na ławkę trenerską i trybuny, ale można to przeżyć. Dodatkowo w trakcie zmian nie uświadczymy już nudnego widoku na koronę stadionu. Zamiast tego gra serwuje nam zbliżenie na wybranego zawodnika i podaje garść statystyk z jego występu. Kolejnym małym dodatkiem jest informowanie na bieżąco o wynikach z rozgrywanych równolegle spotkań. Najciekawiej jednak przedstawia się możliwość obejrzenia i nagrania w formie filmiku wszystkich najciekawszych wydarzeń z boiska. Goli, parad bramkarzy, niewykorzystanych sytuacji. To duży plus w stosunku do poprzednich edycji, które nie były w stanie zapamiętać wszystkich bramek ze spotkania i po meczu mieliśmy okazję zobaczenia maksymalnie trzech. Duży plus dla Kanadyjczyków za danie nam możliwości pochwalenia się efektownymi akcjami. Także sposób egzekwowania „jedenastek” jest obecnie taki, jak w edycji World Cup 2010, czyli wymagający trochę większego skupienia.

Teraz skoncentrujmy się na bardziej nagłośnionych przez EA Sports rozwiązaniach, które pojawiły się w FIFA 11 i z pewnością zagoszczą w serii na długie lata. Pierwsza nowość to system Personality Plus, którego zadaniem jest jak najwierniejsze odwzorowanie wyglądu i zachowania piłkarzy na boisku. Wprowadzono zróżnicowanie ze względu na muskulaturę, wzrost, wielkość głowy, charakterystyczny sposób poruszania się i wykonywania zwodów. Dodatkowo na twarzach piłkarzy pojawiła się mimika, co do tej pory było największą bolączką FIFY. Najlepsi piłkarze dysponują także specjalnymi umiejętnościami, co ma odróżnić ich od przeciętnych wyrobników. Następna nowinka nazwana została Pro Passing i, jak sama nazwa wskazuje, dotyczy systemu podań. Tutaj twórcy wzięli sobie do serca uwagi graczy dotyczące poprzedniej edycji, w której piłkarze wymieniali pomiędzy sobą piłkę z chirurgiczną precyzją (zagrania te nazwano żartobliwie ping-pong pass). Teraz podania wykonuje się znacznie trudniej, ponieważ trzeba ustalić ich siłę, jak i kierunek. Co więcej, skuteczność zależna jest od umiejętności piłkarzy i nie ma co liczyć na to, że asy z Ekstraklasy będą grać jak Barcelona. Rywal znacznie częściej przecina podania i błyskawicznie kontruje. Pro Passing wprowadza do gry większą kontrolę, jednak wymaga od gracza odrobiny więcej poświęconego czasu na przyswojenie sobie nowych zasad. Istnieje jednak możliwość włączenia asyst. Wtedy gra się podobnie, jak w poprzednie części. Ostatnią nowością jest możliwość rozegrania kariery na pozycji bramkarza. Muszę przyznać, że system sterowania bramkarzem jest ciekawy, choć obawiam się szybkiego znużenia tym trybem. Zwłaszcza gdy przez większą część meczu nie mamy nic do roboty.

Podsumowanie

O oprawie gry rozpisywać się nie będę, bo – oprócz wymienionych wyżej kosmetycznych poprawek – nie zmieniło się zbyt wiele. Przygrywające nam utwory stanowią starannie dobraną mieszankę najróżniejszych stylów muzycznych (m.in. Massive Attack, Linkin Park, Gorillaz). Komentarz Dariusza Szpakowskiego i Włodzimierza Szaranowicza także niewiele się zmienił i często się zdarza, że całkowicie nie pasuje do wydarzeń z boiska. W kwestii oprawy audio, autorzy gry dali nam możliwość zaimportowania ulubionych przyśpiewek kibiców (zwanych w polskiej wersji gry „zaśpiewami” 😉 ).

FIFA 11 stanowi kolejny krok naprzód dla serii. Eliminuje większość błędów poprzedniczki (niesławne loby), wprowadzając kilka istotnych nowinek. Jest wyraźnie trudniejsza do opanowania, a sterowane przez konsolę drużyny grają bardziej nieprzewidywalnie. Trzeba wykazać się cierpliwością w powolnym konstruowaniu akcji, bo huraganowe ataki nie mają tutaj racji bytu. Rywal umiejętnie rozstawia po boisku swoich piłkarzy, którzy tylko czekają na okazję do kontry. W temacie multiplayera większych zmian nie stwierdziłem. Gra się fajnie, choć rozgrywka sieciowa sprawia mniej frajdy, niż typowo kanapowe posiedzenie z kumplami. Zwłaszcza że w dalszym ciągu trafić można na maruderów, którzy uciekają z gry, gdy wynik jest dla nich niekorzystny. Ewentualnie zasypują gradem wielojęzycznych epitetów (tutaj brylują Latynosi i ich gorący temperament). Pozostając w temacie rozgrywki wieloosobowej, muszę tutaj ostrzec osoby polujące na używane kopie gry. W swoich nowych tytułach EA Sports wprowadziło system Online Pass, który aktywujemy kodem dostarczonym wraz z kopią gry. Jeśli jednak kod został już wykorzystany przez poprzedniego użytkownika, odblokowanie trybów online kosztować będzie 9.99 $.

Czy zatem, posiadając już zeszłoroczną edycję gry, warto zainteresować się FIFA 11? Moim zdaniem tak. Znacząco przemodelowano tryby dla samotników, a w kwestii pojedynków sieciowych, nowa gra EA Sports szybko stanie się standardem obowiązującym co najmniej przez najbliższy rok.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post

Komentarze