test -natec-lori

Natec Lori – test

Plusy:
- Niska cena
- Dość precyzyjna ręczna regulacja ostrości

Minusy:
- Nijak nie HD
- Brak zaślepki
- Brak diody aktywności
- Dźwięk z puszki z połowy mieszkania


Odkąd wybuchła pandemia COVID-19, kamerki internetowe nagle stały się towarem bardzo chodliwym, bo zdalna praca, zdalne nauczanie… Natec Lori kusi niewygórowaną ceną, ale niestety dostajemy w tym wypadku najwyżej to, co owa cena sugeruje.

Opakowanie jest skromne, wita nas radosnym napisem “Hi, I’am Lori” typowym dla sprzętu spod znaku Natec, czyli marki stworzonej przez polską firmę Impact, obejmującą szeroko pojęte urządzenia biurowe. Tak, to ta sama firma, która dostarcza graczom peryferia z logiem Genesis. Skoro kamerka Lori została zapisana pod markę biurową a nie grową, w zasadzie od razu wiemy, że może nie spełniać wyśrubowanych wymagań graczy. Nie raz zdarza się jednak, że coś z planowo niższej półki okazuje się być sprzętem co najmniej dobrym, o ile nie świetnym. Dlatego, patrząc na oznaczenie Full HD na owym skromnym pudełku, postanowiliśmy sprawdzić ów sprzęt w ogniu walki. Natec według producenta oznacza “Natural born technology”, więc co mogłoby pójść nie tak?

test -natec-lori

Nieduże pudełko zawiera w zasadzie jedynie osłonę sprzętu. Oprócz urządzenia i przewodu w zestawie dostajemy uproszczoną instrukcję obsługi, z której dowiadujemy się między innymi, że kamerka Natec Lori nie wymaga żadnego dodatkowego oprogramowania, działa na zasadzie PnP. Tak. Nie wymaga, ale też i nic jej w związku z tym nie wspomaga. Lori jest grzecznym lemurem i słucha się poleceń systemu operacyjnego – Windows (7+), MAC, Linux – instaluje się automatycznie i raczej bez problemów (w naszym przypadku, acz zdarza się ponoć konieczność ponownego wykrycia).

Na pierwszy rzut oka kamerka Natec Lori wygląda całkiem profesjonalnie. Sensowna podstawa, pozwalająca zarówno na montaż nad monitorem, jak i samonośne ustawienie (w tym drugim przypadku, przy masie 105 gramów, warto ją dodatkowo czymś ustabilizować), sporo też obiecuje potencjalnymi przyciskami. Niestety zarówno ten ślepy (nad mikrofonem, o którym później) jak i jego brat oznaczony “1080p” poniżej, to… atrapy. Może miało tam się coś znaleźć w oryginalnym projekcie, ale nasz lemur nie ma tam nic do ustawiania. Po prawej mamy obiektyw z ręczną regulacją ostrości na obwodzie (brak funkcji autofocus), która działa całkiem dobrze, choć siłą rzeczy podczas regulacji nasze paluchy zaburzają nieco precyzję.

test -natec-lori-1

Niestety firma Impakt uznała, że Natec Lori nie potrzebuje zaślepki na obiektyw, co w dzisiejszych czasach zalicza kamerkę do sprzętu ekstrawaganckiego, by nie rzec wojestrycznego – zwłaszcza, że nie zaplanowano też diody informującej o aktywowaniu sprzętu… Żegnaj słodka prywatności, trojany całego świata lubią to. Rozumiem, że to jakiś wymóg budżetowy, ale bądźmy poważni: mały plastikowy kapselek i pojedyncza czerwona dioda aż tak by podbiły cenę? Czy 3 złote za taki zestaw to za dużo i urządzenie by od razu wylądowało na wyższej półce cenowej? Czy klienci wybierający Natec Lori jako opcję oszczędnościową nie zdzierżyliby poniesienia ceny ze 170 do – dajmy na to – 175 złotych? Dobra, nie 170, tyle było na starcie pandemii, dziś trzeba zapłacić raczej 270, więc te pięć złociszy chyba nikogo by nie zabolało…

Przejdźmy do osiągów owego sprzętu. Teoretycznie natec Lori ma pracować w Full HD, czyli 1920:1050 przy 30 klatkach. Mimo licznych testów nawet nie udało nam się do tego zbliżyć. Odpaliliśmy serię programów i efekt był dużo poniżej oczekiwań. Zacznijmy od straszliwego ziarna, wskazującego raczej na wypasione VGA a nie FHD. Skończmy zaś na makabrycznym refleksie obiektywu, sprawiającym, że każdy ruch zamienia nas w mglistą smugę ziarenek. W zaistniałej sytuacji nie próbowaliśmy się nawet z Twitchem, zostaliśmy przy zastosowaniach biurowych. Wycieczkę w stronę gier zakończyliśmy na Discordzie, gdzie obraz dodatkowo uległ rozciągnięciu – efekt niemile widziany u osób z nadwagą, do których recenzent niestety się zalicza.

test -natec-lori-2

No dobra, nie do transmisji z gier. Czy nasz mały lemur nadaje się do czegokolwiek? Ziarno straszy, ale w korporacyjnych rozmowach podczas pracy zdalnej widzę tu dwie potencjalne zalety: nikt nam nie zarzuci braków w wyglądzie, no i raczej nie odczyta nam zza pleców tytułów książek na półce. Mówiąc już zupełnie poważnie, Natec Lori cenowo mieści się na półce predysponującej tę kamerkę do nauki zdalnej, na którą rząd przeznaczył konkretne limity. Trzeba jednak pamiętać o specyfice zintegrowanego mikrofonu, który zbiera dźwięki z kilku metrów i nadaje im charakterystyczny rys pudła rezonansowego. Tak więc do ceny zakupu Natec Lori wypadałoby doliczyć jakikolwiek sensowny headset.

Ogólnie rzecz biorąc, jest to co najwyżej kamerka ostatniej nadziei. Biorąc pod uwagę fakt, że firma Impakt ma w swojej ofercie również całkiem sensownej jakości sprzęt dla graczy (bez kamer internetowych), sprzedawany pod marką Genesis, jakość tego produktu jest sporym zawodem. Do zdalnych lekcji ujdzie. Przy szybujących w górę cenach kamer, może być wręcz jedynym wyborem. Lepiej jednak wybrać ciut droższą kamerkę Natec Lori Plus. Tam przynajmniej HD działa jak HD.

 

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post

Wygląd: 3/5
Wykonanie: 3/5
Funkcje: 1/5
Stosunek ceny do jakości: 2/5
Ogólnie: 2/5

PODSUMOWANIE:

Ostatnia deska ratunku dla osób chcących kupić kamerkę do zdalnego nauczania przy galopujących cenach sprzętu tego typu.

Komentarze